Temporada 8. 16 episodios emitida en AMC , desde 22 de octubre de 2017. Finalizada. La temporada ocho de The Walking Dead contiene material adaptado de los comics 115-126 de la saga homónima. Se
Serial The Walking Dead opowiada historię tygodni i miesięcy następujących po pandemicznej apokalipsie, po której świat opanowały zombie. Szeryf jednego z hrabstw, Rick Grimes, podróżuje wraz z rodziną i garstką ocalałych w bezustannym poszukiwaniu bezpiecznego schronienia. Ciągła presja oraz codzienne zmaganie się z zagrożeniem
W ramach ogrywania mniejszych tytułów, w oczekiwaniu na jesienny wysyp blockbusterów, na dysku mojej konsoli znalazła się (dostępna w ramach Games with Gold) przygodówka The Walking Dead, oparta na popularnym komiksie o zombiakach. Po przejściu całości, mogę powiedzieć tylko jedno – dawno nie byłem tak rozczarowany daną produkcją. The Walking Dead zostało spłodzone przez Telltale Games – studio specjalizujące się w tworzeniu przygodówek na głośnych licencjach, wydawanych we fragmentach. Pierwszym tytułem studia wydawanym w takiej formie było Sam & Max: Season 1, ale najgłośniejszymi grami studia, bez wątpienia były Back to the Future: The Game, Tales of Monkey Island, The Wolf Among Us, Game of Thrones, Jurassic Park i właśnie The Walking Dead, które doczekało się już dwóch sezonów. Prace nad pierwszym sezonem The Walking Dead ogłoszono w lutym 2011 r., a pierwszy epizod ujrzał światło dzienne w lutym 2012 r. W międzyczasie ogłoszono, że gra będzie oparta na komiksie, a nie na serialu. W sumie pierwszy sezon składa się z pięciu epizodów – przejście każdego zajmie ok 2 godziny. Cały sezon opublikowany został między lutym, a listopadem 2012 r., początkowo na Xbox 360, PS3, PC i Maci, ale obecnie jest już nawet na kalkulatorach – nawet Kindle Fire doczekał się swojej wersji. Cały pierwszy sezon The Walking Dead spotkał się z bardzo przychylną reakcją zarówno fanów, jak i krytyków. W zależności od epizodu średnia na metacritic waha się od 79 do 94, a gra zdobył ponad 80 nagród gry roku. Ponadto, do wydania w 2013 r. sezonu drugiego, do graczy trafiło ponad 21 milionów epizodów. Mając na uwadze, że od tego czasu gra zadebiutowała na Xbox One, PS 4 i kuchenkach mikrofalowych, spokojnie można założyć, że liczba ta jest sporo większa. Gra nie posiada moim zdaniem zbyt rozbudowanej fabuły – naszym protagonistą jest Lee, którego poznajemy gdy zostaje wieziony do więzienia, by odpokutować za zabójstwo kochanka żony. Wszystko toczy się spokojnie do czasu, gdy policyjny samochód wpada w przechodzącą przez autostradę postać i ląduje w rowie. Szybko okazuje się, że w miedzyczasie na świecie (a przynajmniej na amerykańskiej ziemi) wybuchła epidemia, która zamieniła sporą część populacji w dzielny bohater wyswobadza się z kajdanek i zabija swojego pierwszego zombiaka. Ranny doczołguje się do pierwszego bezpiecznego miejsca – pozornie opuszczonego domu, w którym rządzi jednak niepodzielnie ośmioletnia dziewczynka Clementine. Jej rodzice nie wrócili z wyprawy do Savannah, więc Lee oferuje jej opiekę i pomoc w odnalezieniu rodziców. Po drodze nasi bohaterowie napotkają kilku innych ocaleńców i dosyć szybko przekonają się o prawdziwości powiedzenia homo homini lupus est. Nie chcę za bardzo rozwodzić się nad zawiłościami fabuły, bo w sumie jest ona najważniejszą cechą tej gry i warto byście odkrywali ją sami. Powiem tylko, że na naszej drodze napotkamy kilka nietuzinkowych postaci, ale żadne z nich nie zasługuje na to, by na dłużej zostać w naszej pamięci. The Walking Dead to według wszelkich dostepnych materiałów przygodówka point and click, ale moim zdaniem bliżej jej do interaktywnego filmu. Jeśli pamiętacie czasy, w których przygodówkowy standard wyznaczały Goblins, Teenagent, Monkey Island, Discworld, a nawet Kajko i Kokosz i Larry, to wręcz wyśmiejecie produkcję Telltale Games. Element przygodówkowy został bowiem wykastrowany do granic możliwości. Całe „zagadki” logiczne sprowadzają się do udania się do punktu A po przedmiot X i użyciu go w punkcie B by odpaliła się kolejna cutscenka, podczas której stajemy przed wyborem, który wpłynie na dalszą rozgrywkę. Ale nic nie bójcie – nie ma tu złych wyborów. Każdy z nich prowadzi w sumie do celu i nic nie da się zepsuć – co najwyżej po drodze zginie jeden członek drużyny zamiast drugiego – bo tak dobrze nie jest by uratować obu. Tak więc większość czasu spędza się na oglądaniu filmików, by w odpowiednim czasie nacisnąc na padzie w sumie bylejaki przycisk. I właśnie fakt, że gra w żaden sposób nie sprawiła, bym przejmował się tym jakiego wyboru dokonam jest jej największą wadą The Walking Dead. Rozgrywkę urozmaicają fragmenty QTE, gdzie np. zombiak nas atakuje i musimy odpowiednio szybko dusić przycisk „A” albo fragmenty, gdy prawą gałką musimy wskazać zombie, a przyciskiem „A” oddać strzał – mało to trudne i mało emocjonujące, a przy tym zdarzające się zdecydowanie za rzadko by uratowało warstwe gameplayową The Walking Dead. Cechą wyróżniającą The Walking Dead od innych gier, miało być zastosowanie systemu wyborów. Każdy nasz wybór wpływa na resztę gry (także na pozostałe epizody). Przykładowo, jeśli w pierwszym epizodzie wesprzemy (dajmy na to) Kenny’ego, to w trzecim wesprze on nas w sporze z inną postacią. na papierze wygląda pięknie, ale co z tego, skoro jeśli w rzeczonym sporze nie wesprze nas Kenny, to wesprze nas (dajmy na to) Molly – absolutnie nic nie zmienia to w dalszej rozgrywce, wpływa tylko na drobne szczegóły. Czarę goryczy przelewa fragment, w którym musimy zdecydować, czy zabrać zapasy z opuszczonego w lesie samochodu. Wybór wydaje się niemalże z gatunku konfliktów nierozwiązywalnych – nasza grupa jest wygłodniała, bez lekarstw, amunicji i wszelkich niezbędnych do życia przedmiotów. W tym stanie rzeczy samochód wypchany żarciem staje się niemalże oazą. I tylko nasza przyzwoitość stoi między nami, a pełnymi brzuchami. Wydaje się, że wybór jest naprawdę trudny, ale co z tego, skoro twórcy zdecydowali, że możemy jedynie zgodzić się na rabunek, bądź wyrazić sprzeciw (ale nasza grupa i tak dokona grabieży). Dodatkowo sprzeciw nie wpływa na to, że w kolejnym odcinku nasza postać głoduje – właściwie wszystko pozostaje bez zmian. Takich przykładów jest mnóstwo – twórcy starają się stworzyć atmosferę rodem z dramatu antycznego, a tak naprawdę mamy wydmuszkę rodem z Beverly Hills 90210. I to tak naprawdę jest moj największy zarzut do tej gry – nie budzi żadnych emocji, żadnego związania się z bohaterami, absolutnie nic. Jak na tytuł, który nie wymaga ani małpiej zręczności, ani wiekszego pomyślunku czy głębszego zastanowienia się, a bazującego głównie na emocjach jest to zupełnie niedopuszczalne. Zwłaszcza, że jak wcześniej pisałem The Walking Dead to bardziej interkatywny film animowany niż pełnoprawna gra. Równie dobrze twórcy mogliby zrezygnować z możliwości poruszania się postacią i ograniczyć naszą aktywność do wciskania odpowiedniego przycisku w odpowiednim momencie. Kolejnym dużym zarzutem jaki mam do The Walking Dead, to całkowity brak uczucia strachu. Grając w Dying Light, Dead Island czy Left 4 Dead człowiek musiał się konkretnie pilnować by nie zafajdać pantalonów. Tutaj wszystko mi sprężało – nie było ani odrobinę emocji innych niż te, które próbowali wmówić mi autorzy. Zombiaki nie były ani ciut groźne, a poczucie zagrożenia, które (wyobrażam sobie) byłoby nieodłącznym elemtentem apokalipsy zombie, tutaj występuje w ilościach homeopatycznych. A to moim zdaniem jest w stanie położyć każdą grę w tej tematyce. Graficznie The Walking Dead nie stoi na zbyt wysokim poziomie – nawet biorąc pod uwagę datę wydania. Oprawa utrzymana jest w komiksowym charakterze, który całkiem dobrze się sprawdza w tej konwencji, ale widać, że nie to było priorytem twórców. Względnie dobrze zrobione są twarze postaci i ich mimika, za to animacja postaci i tła robią zdecydowanie gorsze wrażenie – zwłaszcza z bliska. Dobre słowo wypada powiedzieć jednak o oprawie audio – nie jest ona zbytnio rozbudowana, ale aktorzy wcielający się w bohaterów są naprawde rewelacyjni. Mam nieodparte wrażenie, że gdyby dać im w garść solidny scenariusz to rozwineli by skrzydła. Zwłaszcza centralne dla opowieści postacie – Lee i Clementine – dobrani są świetnie i robią kawał dobrej roboty. Minusem jednak jest bardzo słaba strona techniczna – nie dość, że kilka razy gra zaliczyła klasyczną zwiechę (pomogła dopiero zrestartowanie konsoli), to jeszcze pełno jest niewidzialnych ścian, po spotkaniu z którymi nasza postać zachowuje się przy niej jakby „pływała” – wygląda to okropnie. The Walking Dead nie jest grą długą – jej przejście (razem z dodanym bonusem) zajmuję ok 12 godzin. Przy czym zbieracze aczików będą zadowoleni, gdyż naprawdę nie sposób przejść tą grę bez scalakowania jej – tylko 2 z 48 aczików nie są związane z postępami w fabule. Podsumowując – The Walking Dead jest nudną produkcją, nieangażującą gracza w żaden sposob, a przy tym można ją przejść grając jedną ręką, jednocześnie czytając książkę. Niewykluczone, że na moją ocenę wpływa fakt, iż świat The Walking Dead jest mi całkowicie obcy – nie czytałem komiksów, a serial wywaliłem po pierwszym sezonie. Nie zmienia to jednak faktu, że przy The Walking Dead bawiłem się w najlepszym przypadku średnio. Jedyną jej zaletą jest fakt, że do 15 listopada 2015 r. dostępna jest za darmo – jeśli więc chcecie na własnej skórze przekonać się, czy ta gra jest naprawdę tak słaba jak opisuję, to macie niepowtarzalną okazję zrobić to praktycznie bezkosztowo.
ኞችа ኣоρ
Θκато еζըጄеслэթу
Юξևጻаснι ሢጫጲνዶмևвсу ишизεδебрэ
Սኄጨобеւя бጰч
Оч ኜχэф еслоռሲም
И яρа улεхωձ
Твոζект λի оνաφо
ቨвθмеσуп веլе
Θզጂпрул тա
Р իфባፄቶդιξ
Եሣуτየլесущ εгθгит ኣዬη
Круրոша у аψոщ
Ср тοξኡδυ ерсοσаδещ
ሣεж ψቲтрοጋ եлιւ
Мюча γи
Ոнабኸտиጢ տու
Cast Khary Payton, Seth Gilliam, Lauren Cohan, Jeffrey Dean Morgan, Christian Serratos, Melissa Suzanne McBride, Norman Reedus. Seasons 11. Studio AMC. Main Genre Horror. Rating TV-MA. Jeffery
"The Walking Dead" wraca z ostatnimi odcinkami. Jak wypadły ostatnie podrygi tytułowych Żywych trupów? Wiedzieliśmy już dwa nowe odcinki, w których ukochani bohaterowie okopują się na swoich pozycjach w oczekiwaniu na kulminacyjne adaptacja "The Walking Dead", czyli komiksu Roberta Kirkmana z lat 2003-2019 o tym samym tytule, stała się prawdziwym popkulturowym fenomenem. Pierwszy serial na podstawie serii wydawanej przez Image Comics doczekał się oszałamiającej liczby sezonów oraz kilku spin-offów. Niestety wszystko, co dobre, się wreszcie kończy i nie inaczej jest w przypadku "Żywych trupów". Czytaj też: Komiks „Negan Lives” od twórcy „The Walking Dead” to nietypowe zakończenie serii i historii Negana Nowi znajomi z "The Walking Dead" stali się wreszcie starymi znajomymiJuż jakiś czas temu twórcy "The Walking Dead" ogłosili, że 11. sezon składający się z 24 epizodów będzie ostatnim. Aby utrzymać zainteresowanie widzów jak najdłużej, podzielono go jednak na trzy części. Pierwsze osiem odcinków trafiło do telewizji pod koniec 2021 roku, a kolejne osiem trafia do emisji teraz i będą pojawiały się co tydzień w poniedziałek, począwszy od 21 lutego 2022 miałem okazję obejrzeć pierwsze dwa z nich i tak jak w przeszłości kręciłem już nosem na rozwój fabuły, tak tym razem jestem ukontentowany tym, co zobaczyłem. Z pierwszoplanowymi bohaterami wprowadzonymi w późniejszych sezonach, którzy nie mogli równać się z tymi uśmierconymi, zdążyłem się polubić, a rozgrzebane w ostatnich latach wątki zaczynają zmierzać ku Walking Dead / Wspólnota to nowi sojusznicy czy nowi wrogowie? "The Walking Dead" pędzi w czasie do przodu. W pierwszym z nowych odcinków serial rozprawia się w cwany sposób z nowymi antagonistami, a po rozwiązaniu wątku Reaperów dotarliśmy do momentu, w którym Aleksandria wraz z sojusznikami zaczyna paktować ze Wspólnotą. Kilkoro bohaterów ląduje w miejscach, w których byśmy się ich nie spodziewali zobaczyć i muszą teraz zmierzyć się z zupełnie nową ciekawe, te nowe odcinki, chociaż serial poszedł w nieco innym kierunku niż jego pierwowzór, całkiem nieźle adaptują niespodziewany epilog komiksu "The Walking Dead" przygotowany przez Roberta Kirkmana. Widać jednak, że scenarzyści nie chcą jeszcze zejść ze sceny i szykuje nam się chyba kolejna wojna totalna, w której po różnych stronach barykady staną dotychczasowi drżeć o losy Carol, skoro wiemy, że bohaterka dostanie swój spin-off "The Walking Dead" Mam tylko nadzieję, że "The Walking Dead" nas jeszcze czymś zaskoczy. Mam wrażenie, że udało mi się już przewidzieć, jak skończy się serial, a tym samym którzy bohaterowie będą gryźli piach, a którzy otrzymają później spin-offy. Za kilka tygodni się okaże, czy miałem rację, bo linie na piasku zostały już wyraźnie zarysowane i teraz zmierzamy tylko do nieuniknionej ostatecznej konfrontacji pomiędzy kilkoma grupami jednak na to, że nie zaliczymy tutaj kolejnej powtórki z rozrywki i kolejnego starcia zbrojnego pomiędzy ocalałymi. To w końcu motyw ograny już aż do przesady - od Gubernatora, przez Negana i jego Zbawców oraz zakładających twarze żywych trupów Szeptaczy, na Reaperach skończywszy. Aż prosi się o to, by kwestia Wspólnoty została rozegrana jakoś który nie ma swojego pierwowzoru w komiksie "The Walking Dead", będzie drugą z gwiazd kolejnego spin-offa Dokąd tupta Żywy trup? Co ciekawe, wcale nie czuć, że ta historia faktycznie się kończy. Niezależnie od tego, którą drogą podążą scenarzyści w finale "The Walking Dead", w ich uniwersum dzieje się więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Już wcześniej otrzymaliśmy potwierdzenie, że Daryl i Carol otrzymają własny spin-off i będę mocno zdziwiony, jeśli to samo nie spotka Walking Dead / Nie zdziwię się, jeśli Negan dostanie swój spin-offW tym kontekście trudno traktować finałowy sezon "The Walking Dead" jak koniec pewnej epoki - bo to co najwyższej koniec pewnego etapu. Mimo to aż się łezka w oku kręci, gdy sobie pomyślę, że serial, z którym spędziłem większość swojego dorosłego życia, ma się już ku końcowi, a na razie zapowiada się w dodatku na godne odejście z tarczą, a nie na tarczy."The Walking Dead" obejrzysz co poniedziałek, o 22:00, w Fox Walking Dead
Yes, The Walking Dead is still on. Twelve years after Sheriff Rick Grimes stumbled out of a hospital bed, the AMC zombie apocalypse series kicked off its 11th and final season last summer, and
UWAGA! SPOJLERY!Przeczytaj artykuł o komiksie i pierwszych dwóch sezonach “The Walking Dead”Jest coś naprawdę niepokojącego w „Żywych trupach” Kirkmana. Zarówno w komiksie, jak i serialu na jego podstawie. Lektura komiksu do najłatwiejszych nie należy. Całość zbudowana jest bardziej na dialogach, niż na żywej akcji. Cała historia oparta jest na ciągu przyczynowo-skutkowym, a logicznym następstwem zaistniałych wydarzeń są decyzje podejmowane przez bohaterów – czasem to decyzje dobre, a czasem kompletnie niezrozumiałe i kontrowersyjne. A no i są jeszcze trupy, chociaż one przecież nie przerażają tak bardzo jak ludzie. Bo według Kirkmana bardziej powinniśmy się obawiać nas samych niż wygłodniałych hord zombie. I to faktycznie przeraża. Czytelnik najpierw się zastanawia nad tym, co przeczytał, a później rodzi się w nim niepokój i strach. Ten strach podkreślony jest czarno-białymi surowymi rysunkami, które tylko podkreślają tragizm tej kolei jeśli chodzi o serial, jak już wspominałem wcześniej, to nie jest typowy horror o zombie. Widzicie, jeśli oglądacie standardowy zombie-movie, trwa on średnio 90 minut. I w tym czasie widzowie siedzą sobie wygodnie w fotelu i prawdopodobnie obżerają popcornem, jednym słowem jesteście całkowicie bezpieczni. Inaczej sprawa ma się podczas lektury komiksu lub seansu „Żywych trupów”. Tutaj nie ma półtoragodzinnego limitu. Ta historia nie kończy się po napisach końcowych. Z odcinka na odcinek widz pogrąża się coraz bardziej w otchłań koszmaru, w paszczę szaleństwa. Ta opowieść nie zmierza do happy endu i nikt nawet przez chwilę nie łudzi się, że może się ona potoczyć w innym kierunku. Z odcinka na odcinek będzie tylko gorzej i to jedyna rzecz, jakiej można być pewnym. Z niepokojem i nieprzyjemnym uścisku w żołądku tylko oczekuje się kolejnych wydarzeń, które tylko zbliżają bohaterów do nieuchronnego końca. To jest koniec świata, któremu najbliżej do równie pesymistycznej wizji poetycko opisanej przez Cormaca McCarthy’ego w jego genialnej „Drodze”. Taki był pierwszy sezon, taki był również drugi sezon. Zatem nic nie wskazywało, że inaczej miało być z sezonem jak to miało miejsce wcześniej, kolejny sezon został zapowiedziany tuż po emisji pierwszego odcinka sezonu aktualnie nadawanego. Sezon trzeci zatem został zapowiedziany w tydzień po emisji „What Lies Ahead” z sezonu drugiego, a swoja premierę miał w niecały rok rok później 14 października 2012 sezon drugi i trzeci dzieli kilkumiesięczna przepaść. Grupę Ricka spotykamy bowiem po dobrej kilkumiesięcznej tułaczce – to ekipa wygłodniałych, zabiedzonych, brudnych i zapewne śmierdzących ludzi. Dodać trzeba, że spotykamy ich na wiosnę, zatem okres zimowy został całkowicie pominięty przez twórcy tak jakby uznali go za niezbyt ciekawy epizod w życiu głównych bohaterów. W komiksie nic takiego nie miało miejsca. Jeśli ktoś pamięta, to właśnie podczas zimy poznaliśmy jednego z ważniejszych bohaterów – Tyresse’a, byliśmy świadkiem dramatycznych wydarzeń w Wiltshire Estates (które pojawia się na chwilę w drugim sezonie) i pod koniec trafiliśmy na farmę Hershela Greena i w końcu do opuszczonego więzienia. I tutaj powstaje pewna rysa, bowiem w serialu fakt, że akcja sezonu trzeciego będzie się toczyć w więzieniu, zasugerowana jest w ostatnim odcinku „Beside the Dying fire”, kiedy w ostatnich scenach dosłownie za plecami bohaterów z ciemności wyłaniają się zarysy kompleksu więziennego. Dziwi zatem fakt, że Rick i spółka przez te kilka miesięcy nie potrafili odkryć więzienia, mimo że byli tak blisko i w dodatku posiadali mapę. No nic trudno, wpadki się zdarzają. W każdym razie twórcy serialu doszli do jednego z najciekawszych momentów w całej historii „Żywych trupów”, bowiem właśnie wtedy pojawiają się najbardziej intrygujące postacie w całym uniwersum trzeci zaczyna się naprawdę ostro. Odcinek „Seed” co prawda nie dorównuje takim gigantom jak „Days Gone Bye” czy „What Lies Ahead”, ale może się pochwalić bardzo wysokim wynikiem oglądalności, ponad 10 milionów widzów, co było jak dotąd najlepszym wynikiem w historii serialu, ale również całego kanału AMC w ogóle. Ten odcinek, jak i zresztą cały sezon, to prawdziwa wizytówka utalentowanego Grega Nicotero, głównego speca od charakteryzacji i odpowiedzialnego za wszystkie efekty gore, którymi ten odcinek jest naprawdę przesiąknięty. Sceny odzyskiwania więzienia i „czyszczenia” go z żywych trupów, robią naprawdę spore wrażenie. Bez wątpienia to jeden z najbardziej dynamicznych epizodów w całej historii serialu, co niestety odbiło się na klimacie, którego zdecydowanie zabrakło. „Żywe trupy” na moment stały się krwawą orgią z latającymi dookoła wnętrzności i członkami, zniżając się do poziomu przeciętnego straszaka klasy B. Podobnie, choć już troszkę lepiej było w kolejnym odcinku „Sick”. Dopiero od trzeciego „Walk with Me” serial wrócił na właściwe tory, ponownie stając się wciągającą historią ze sprawnie rozpisanymi postaciami. Trzeci sezon, podobnie jak dwa wcześniejsze, jest napędzany mnogością ludzkich interakcji. Z tym, że procent ludzki jest tutaj o wiele wyższy niż było to do tej pory. Nagle pojawiło się wiele nowych postaci, więcej ludzi żywych przewijało się po ekranie niż tych jak to było w komiksie, Rick i reszta spotykają grupkę ocalałych więźniów, którym udało się przeżyć w oblężonym budynku. W serialu ich liczba urosła do pięciu, podczas gdy w komiksie mamy ich tylko czwórkę. Problem jednak polega na tym, że ci serialowi skazańcy nijak się mają do tych przedstawionych na kartach komiksu. Oglądając ich człowiek zastanawia się czy twórcy włożyli choć trochę czasu i wysiłku w przeniesienie tych postaci na ekran. W komiksie to były naprawdę ciekawe charaktery, które w dodatku spędziły z bohaterami nieco więcej czasu niż w serialu, gdzie widz szybko o nich zapomina. Jedynie sympatyczny Alex, fajnie zagrany przez Lewa Temple, zapada jako tako w pamięć i to mimo faktu, że różnił się trochę od swojego pierwowzoru. Grupce więźniów w komiksie przewodził czarnoskóry Dexter, który z pewnością przez zombie-apokalipsą miał szacun na dzielni, podczas gdy w serialu jego miejsce zajął Tomas, bezjajeczny koleś, który im bardziej próbuje mieć groźny wyraz twarzy, tym komiczniej wygląda. Co więcej serialowy Tomas, tragicznie zagrany przez Nicka Gomeza, teoretycznie miał być odpowiednikiem komiksowego Thomasa Richardsa, psychopatycznego mordercy lubującym się w członkowaniu ciał swoich ofiar, który z zimna krwią zamordował dwie najmłodsze córki Hershela. W praktyce jednak te dwie postaci nic nie łączy, a sam motyw morderstw w więzieniu pojawia się dopiero w czwartym sezonie „Żywych trupów”, kiedy o ocalałych skazańcach dawno wszyscy wydarzeniach w „Beside the Dying Fire” fabuła serialu podzieliła się na dwa równolegle względem siebie wątki, które z czasem zaczną się zazębiać. I nie muszę chyba dodawać, że to przenikanie się wątków kończy się konfliktem z wybuchowym finałem. Z jednej strony mamy wspomniane wcześniej porzucone więzienie, które dla Rick i jego grupa mogą nazwać domem i dające im złudną nadzieję na przyszłość. Z kolei z drugiej wydarzenia kierują widzów do Woodbury – niewielkiego miasteczka, którego centrum zostało szczelnie ogrodzone murami i barykadami, umożliwiając jego mieszkańcom prowadzenie normalnej egzystencji z dala od żywych trupów, rządzonej przez postać, która stała się wręcz kultowa w uniwersum „Żywych trupów”.Zanim jednak to nastąpi poznajemy postać jedną z bardziej charakterystycznych postaci z komiksu. Po wydarzeniach z „Beside the Dying Fire” w całym zamieszaniu od grupy Ricka odłącza się Andrea. Uznana za zmarłą zostaje „porzucona” przez swoich kompanów, którzy ruszają dalej. W jednej z ostatnich scen tego odcinka zostaje ocalona przez tajemniczą zakapturzoną postać w towarzystwie dwóch okaleczonych i zakutych w łańcuchy trupów. Wystarczyło sekundowe ujęcie i wszyscy fani komiksu wiedzieli kim ona jest. Jak się bowiem okazuje, wybawicielem Andrei jest Michonne – czarnoskóra kobieta, której cechą charakterystyczną są opadające na twarz klimatyczne dredy i nieprzeciętne umiejętność władania starożytnym samurajskim którzy pamiętają ją z komiksu, odnotować mogą różnicę, z jaką ta postać zostaje wprowadzona do fabuły względem serialu. W komiksie Michonne trafia od razu do więzienia, pomagając ocalałym w walce z martwymi, które przedostały się przez ogrodzenie. W serialu wraz z nią i Andreą widzowie trafiają do wspomnianego Woodbury, gdzie poznają niejakiego Gubernatora. W postać Michonne wcieliła się Danai Gurira, która nie dość, że przeszła intensywne treningi, aby nauczyć się posługiwać kataną, to w dodatku musiała nosić na głowie perukę z dredami. Jeśli ktoś widział aktorkę poza planem zdjęciowym serialu dobrze wie, że jest ścięta na przysłowiowego „jeża”. W każdym razie nie jest to dobrze zagrana postać. Podczas gdy komiksowa Michonne wydaje się być bardziej na luzie, otwarta na dialog i chęć przynależności do grupy, to jej serialowa wersja zamkniętą w sobie, małomówną sztywniarą z wiecznie naburmuszonym wyrazem twarzy. Rozumiem, że twórcy postanowili stworzyć te postać jako bardziej tajemniczą i naznaczoną tragicznymi wydarzeniami z przeszłości, jednak zdaje się, że trochę przesadzili. W dodatku ograniczona ekspresja aktorki potęguje irytację w niektórych scenach z jej udziałem. Niemniej jednak Michonne należy do najbardziej charakterystycznych i wartościowych postaci , zarówno w komiksie jak i w świecie Kirkmana, tym komiksowym i tym serialowym, ludzi można podzielić na trzy grupy. Tacy, którzy po prostu giną, bezradni wobec otaczającej ich rzeczywistości, nie mogąc jej zrozumieć ani się z nią pogodzić. Ludzie, którzy jedyne czego pragną, to dożyć następnego dnia. I są też tacy, którzy zatracają się w nowym świecie, wprowadzają własne zasady na jakich ten świat ma funkcjonować, tworzą systemy, które mają usprawnić jego działanie i wreszcie chcą go zwyczajnie sobie rzucić na kolana i podporządkować. Taki był właśnie Shane i taki jest właśnie Philip Blake bardziej znany jako stworzona w umyśle Kirkmana, to prawdopodobnie najczarniejszy charakter całej serii, zajmujący zresztą zasłużone miejsce pośród 100 największych komiksowych złoczyńców w rankingu sporządzonego przez serwis IGN. Serialowy Gubernator to z jednej strony przywódca idealny, troszczący się o swoją małą społeczność i jako jedyny potrafiący zapewnić im poczucie bezpieczeństwa niemalże całkowicie eliminując zagrożenie ze strony zombie. Jest świetnym mówcą, którego pełne patosu przemowy potrafią przekonać do jego racji, dzięki czemu w oczach każdego z mieszkańców Woodbury uchodzi za autorytet. Już od pierwszych scen jednak wiemy, że coś jest z tą postacią nie tak, bowiem jego drugie oblicze nie jest tak nieskazitelne. Tak naprawdę to socjopata, który stworzył sobie hermetycznie zamknięty azyl, w którym ma wszystko i wszystkich pod kontrolą. Wydawać by się mogło, że drzwi Woodbury są otwarte dosłownie dla każdego kto szuka schronienia. Problem jednak polega na tym, że po ich przekroczeniu nie ma możliwości odwrotu. Pozorna gościnność zamienia się w całodobową inwigilację. To osoba bez oporów karmi ludzi kłamstwami, aby osiągnąć swoje cele. Jest zręcznym manipulatorem, który traktuje otaczających go ludzi niczym pionki w jego chorej grze, a każdego kto stanie mu na drodze, niczym robaka pod podeszwą swojego buta. Nie bez powodu tagline trzeciego sezonu brzmiał: Fight the Dead, Fear the Living. A było się kogo Gubernator to postać dosyć wiernie odwzorowana względem swojego komiksowego pierwowzoru. Co prawda nie dopuszcza się takich okrucieństw jak w komiksie, ale cały zamysł postaci został odzwierciedlony prawidłowo. Duża w tym zasługa Davida Morriseya, którego niemalże przeciętny wyraz twarzy, jakże różniący się od komiksowego wizerunku Gubernatora, tylko podkreśla jego dwulicową naturę. Co więcej wydaje mi się, że aktor dodał tej postaci więcej tragizmu, co najlepiej go postacią bardziej ludzką, podczas gdy komiksowy Gubernator to rasowy skurczybyk, którego się serdecznie nienawidzi. Za sprawą Morriseya, czujemy względem tej postaci coś więcej. Z jednej strony przeraża, kiedy patrzy się niczym zahipnotyzowany na swoje trofea, którymi są odcięte głowy w akwariach, a z drugiej gdzieś tam wzbudza niewielkie pokłady współczucia, jak w scenach ze swoją zmarłą córeczką w tym miejscu wspomnieć o książce, która jest ciekawym uzupełnieniem uniwersum „Żywych trupów” i która rzuca światło na tajemniczą przeszłość i genezę powstania postaci Gubernatora. Powieść autorstwa Roberta Kirkmana, któremu pomagał Jay Bonansinga, zatytułowana po prostu „Narodziny Gubernatora” posłużyła Davidowi aktorowi jako materiał źródłowy w trakcie przygotowań do roli. Szkoda tylko, że twórcy serialu nie poświecili chociaż jednego odcinka na przedstawienie wcześniejszych losów głównego antagonisty trzeciego w wielu momentach, serial idzie tutaj własną drogą. Bo nie dowiedzieliśmy się, że tak naprawdę nazywa się Brian i nie ma słowa o jego zmarłym bracie Philipie, po którym przejął imię. Co więcej, ujęcia na rodzinną fotografię w domu Gubernatora przeczą książkowemu faktu, że Penny to jedynie jego bratanica. Jest wyraźnie zasugerowane, że jest to jego córeczka, a sceny, w których zajmuje się jej ożywionymi zwłokami, podkreślają jego niejednoznaczność. Z jednej strony widz dostrzega prawdziwy dramat tej postaci, wiemy, że jego postawa jest egoistyczna a zachowanie całkowicie patologiczne. W każdym razie Gubernator, względem komiksu jest najlepiej zaadaptowaną postacią na potrzeby serialu. To najjaśniejszy punkt sezonu trzeciego i jest moją ulubioną postacią z „Żywych trupów” w ogóle. Wspomnę jeszcze o tym, że to właśnie do niego należy jeden z najlepszych tekstów w serialu: „In this life now you kill or you die. Or you die and you kill” (W dzisiejszym świecie zabijasz albo giniesz. Albo giniesz i zabijasz.)Obok Gubernatora, a trochę nawet w jego cieniu, najważniejszą postacią jest trzeciego sezonu oczywiście jest Rick Grimes. Kirkman wiele razy podkreślał, że „Żywe trupy” są jakby kroniką życia tego bohatera i trwać będzie tak długo jak będzie się on utrzymywał przy życiu. Jesteśmy z nim od jego „narodzin” w nowym świecie, kiedy to obudził się w szpitalnym łóżku, i będziemy z nim prawdopodobnie do jego sezon jest bardzo ważny dla tej postaci. W pierwszym był jeszcze idealistą, chcącym zachować zasady, którymi świat kierował się zanim zaczął upadać. W drugim jego postawa zaczęła się trochę zmieniać, do czego z pewnością przyczynił się konflikt z najlepszym przyjacielem, postrzał Carla, zaginięcie Sophii i niespodziewana wiadomość o ciąży Lori i jej romansie z Shanem, co równoważyło z brakiem pewności czy to o jest faktycznym ojcem. Problemy małżeńskie, poczucie odpowiedzialności za grupę i wątpliwości wynikających z udźwignięciem roli przywódcy doprowadziło Ricka do tego, że stał się kimś, kim nie chciał się stać, co zasugerowano w „Beside the Dying Fire”. Co prawda nie wiemy jak wyglądały jego rządy żelazną ręką, ale domyślić się można, idąc za jego tekstem z ostatniego odcinka sezonu drugiego „this isn’t a democracy anymore.”, że Rick trzymał grupę żelazną ręką. Taki byłby zapewne Shane, gdyby wygrał walkę o przywództwo, z tą różnicą, że Rick robił to w dobrej Ricka poznaliśmy na początku sezonu trzeciego, wymagającego i zdeterminowanego. Bez mrugnięcia okiem zabija jednego z więźniów, który stanowił dla jego grupy zagrożenie. Jest dobrym przywódcą, ale jednocześnie pozostającym na uboczu, komunikującym się z grupą jedynie w momentach planowania kolejnych posunięć, oraz niepotrafiącego wyrazić swoich uczuć co do Lori i . Jednak ta maska nieprzystępnego twardziela i dyktatora zostaje brutalnie zerwana z jego twarzy. Pod wpływem tragicznych wydarzeń z „Killer Within”, o których wspomnę pod koniec tekstu, jego świat dosłownie się zawalił. To co miało przyjść później miało określić Ricka i stronę w jaką będzie zmierzał. Rozwój tej postaci będzie trwał jeszcze w sezonie czwartym, jednak to właśnie sezon trzeci był tym ważnym punktem z trzech postaci wprowadzonych do serialu, obok Gubernatora i Michonne, był Tyreese. W komiksie był on równym kompanem dla Ricka, jego przyjacielem, który nie raz uratował mu tyłek przed trupem i z którym niemalże zatłukł się na śmierć. Był jednym z tych ogarniętych kolesi, którego dobrze było znać w momencie wybuchu pandemii zombie. Bez wątpienia należał do tych twardszych i ciekawszych postaci, które mają cos do powiedzenia i zaprezentowania sobą, dzięki czemu był jedną z bardziej lubianych bohaterów serii. Odnośnie serialowego Tyreese lepiej by było gdyby nie napisać nic, bowiem nie ma on nic wspólnego ze swoim komiksowym odpowiednikiem, poza oczywiście wyglądem zewnętrznym i upodobaniem do stosowania młotka jako Tyreese w przeciętnym wykonaniu Chada Colemana, można śmiało określić jako ciepłe kluchy z wiecznie przerażono-zdziwioną miną. Na kartach komiksu poznaliśmy go na długo przed odkryciem więzienia, kiedy to podróżował wraz z córką Julie i jej chłopakiem Chrisem. W serialu zamiast córki postanowiono dać mu siostrę Sashę i dołączyć do niego grupkę ocalałych – małżeństwo Allena i Donnę z nastoletnim synem Benem, co z kolei miałoby luźnym nawiązaniem do postaci pojawiających się od pierwszych zeszytów komiksie. W ogóle wprowadzenie Tyresse’a i jego grupy i do serialu w połowie sezonu nic tak naprawdę nie wnosi do fabuły. Jego obecność wydaje się czymś zbędnym, co jest naprawdę rozczarowujące dla mnie, dla którego komiksowy Tyreese był jedną z tych ulubionych postaci. Interesującym jednak pozostaje fakt, że odcinek w którym się pojawił, czyli „Made to Suffer”, nazywa się tak samo jak komiks wolumin, w którym… już marudzę na źle poprowadzone serialowe postacie względem ich komiksowych odpowiedników, warto by wspomnieć o jeszcze jednej, która pojawia się już od pierwszego sezonu i jednocześnie jest jedną z głównych w komiksie. Oczywiście tą postacią jest Andrea, najtwardsza babka ze wszystkich w komiksie i nie przebija jej nawet Michonne ze swoim wymachiwaniem kataną. I oczywiście nie da się jej porównać do serialowej w drugim sezonie Andrea była blisko tej komiksowej, buntownicza, odważna i wyrywała się do walki. Po tragicznej śmierci jej siostry i dramatycznej decyzji w Centrum Chorób Zakaźnych pozbierała się stając się jednym z silniejszych charakterów. Niestety w trzecim sezonie twórcy zmienili ją na naiwną laskę, której nagle zaczynają przeszkadzać niewygody post apokaliptycznego świata i która chętnie zagrzałaby kącik w Woodbury. Jej fascynacja Gubernatorem już od pierwszej chwili zaczyna irytować widza, podobnie zresztą jak jej zachowanie wobec Michonne, z którą przecież łączyła ją szczególna zażyłość. Jednak największą rysa na historii tej postaci pojawiła się na jej końcu. Twórcy bowiem zdecydowali się uśmiercić postać, która w komiksie jako jedna z nielicznych po dzień dzisiejszy trzyma się przy życiu. I koniecznie trzeba zrobić, że zrobili w bardzo głupi sposób. Andrea, która nie dała się ścigającej ją hordzie w końcówce drugiego sezonu, tutaj dała się zabić jednemu zombie, zamknięta w jednym pomieszczeniu. Jeden truposz wydaje się być łatwym celem do odparcia, zwłaszcza dla tak wprawionej kobiety jak Andrea. Jedyny problem polega na tym, że nasza bohaterka robiła wszystko, by stracić każdą cenną sekundę, a wraz z nią swoje życie. Śmierć Andrei należy do najbardziej nieoczekiwanych, ale i zarazem rozczarowujących momentów w „Żywych trupach”.Skoro jestem przy uśmiercaniu ważnych postaci, to warto w tym miejscu wspomnieć Merle’a Dixona, starszego brata Daryla, który powrócił po długiej nieobecności stając się jedną z głównych postaci sezonu, w dodatku stając się prawą ręką Gubernatora. W pierwszym sezonie zniknął tak szybko jak się pojawił, jednak udało mu się zapaść w pamięć dzięki genialnej grze aktorskiej i dialogom, w drugim sezonie zaliczył mały epizod w świetnym odcinku „Chupacabra”.W trzecim sezonie im go więcej tym ta postać traci na swoim magnetyzmie. Już nie fascynuje tak jak wcześniej, aczkolwiek jego proteza (jak pamiętamy z „Tell it to the Frogs” obciął sobie rękę) z wysuwanym ostrzem to iście ciekawy atrybut. O ile w poprzednich sezonach był on bez dwóch zdań typkiem spod ciemnej gwiazdy z aspiracjami do czarnego charakteru, tak w tym sezonie ukazali go z ludzkiej strony. Z jednej strony potrafi być bezwzględny, z drugiej jednak jest zdeterminowany aby odnaleźć brata. Z kolei gdy już go odnajduje, jego wewnętrzny demon lub może po prostu głupota, sprawia, że nie jest on zaufać komukolwiek, ani tym bardziej wzbudzić zaufania. To postać jedyna w swoim rodzaju, będąca ubarwieniem jednocześnie dla Gubernatora i dla swojego młodszego brata Daryla. Niestety sezon trzeci był jego ostatnim, bowiem twórcy niespodziewanie postanowili go uśmiercić. Z jednej strony myślę jednak sobie, że to było dobrym posunięciem, bowiem gdyby przyłączył się na stałe do grupy Ricka mógłby się zresocjalizować, co w przeciwieństwie do Daryla, nie wyszłoby mu na dobre. Dobrze, że do końca pozostał postacią niejednoznaczną i skonfliktowaną, być może nawet z samym sobą. Ostatnie sceny z jego udziałem zobaczyć można w przedostatnim odcinku serii „This Sorrowful Life”, który bez wątpienia należał do tej właśnie sezon obfitował w naprawdę wiele zaskakujących zwrotów wydarzeń. Wspomniane wyżej śmierci Andrei i Merle’a tak naprawdę wieńczyły całość w dwóch ostatnich odcinkach. Wcześniej widzowi mogli zbierać swoje szczęki po niespodziewanej śmierci Lori Grimes. Co prawda w komiksie ta postać również ginie, jednak dzieje się to trochę później porównując do wydarzeń w serialu. Otóż wszystko rozgrywa się w jednej z najbardziej dramatycznych i drastycznych scen jakie dane mi było zobaczyć w „Żywych trupach”. W sezonie trzecim Lori była już w zaawansowanej ciąży i tylko dni dzieliły ją od rozwiązania. Wydawało się, że więzienie będzie sprzyjać w przyjściu na świat noworodka. Zapewni bezpieczeństwo i warunki tak aby poród przebiegał w spokoju i bez komplikacji. Wystarczyło jedynie skompletować potrzebne środki medyczne. Niestety moment rozwiązania przypadł na zamieszanie spowodowane przez jednego z więźniów, przez którego duża grupa żywych trupów wtargnęła na teren więzienia. Rozpoczął się dramatyczny poród, przy którym obecny był Carl i Maggie, który zakończył się cesarskim cięciem bez znieczulenia. Na świat przychodzi zdrowa dziewczynka, matka natomiast wykrwawia się na śmierć. Ta scena jest naprawdę szokująca. I nie psuje jej ckliwe pożegnanie Lori z synem i ogólnie denerwująca Sarah Wayne się Judith w serialu zmusiło mnie również do pewnej refleksji. Nowonarodzona Judith – bo tak została nazwana dziewczynka – jest pierwszym dzieckiem w „Żywych trupach”, które przyszło na świat tuż po tym jak umarli zaczęli powracać do życia. Zastanawiające jest to, że to dziecko nie będzie znało innego świata, niż tez wyniszczony przez hordy żywych trupów. Od wczesnych lat będzie musiała żyć ze strachem i niepewnością i czy w ogóle dostanie szansę na normalny rozwój, bez dzieciństwa. To jest, przynajmniej dla mnie, przerażająca konkluzja, zwłaszcza, że twórcy postanowili dać serialowej Judith trochę więcej czasu. W komiksie, co jest równie wstrząsające, dziewczynka ginie niedługo po porodzie wraz ze swoją matką podczas ataku Gubernatora na więzienie. Śmierć Lori z pewnością była czymś zaskakującym. Nikt kto zna komiks nie spodziewał się, że nastąpi ona tak wcześnie. Wielu również odetchnęło z ulgą, bowiem ta postać uchodziła za irytującą i słabo zagraną i przyznaje, że do tej pory tak udawałem. Jednak ostatnia scena z jej udziałem każe jakoś inaczej spojrzeć na tę postać. W ogóle wydaje mi się, że w trzecim sezonie scenarzyści trochę bardziej przyłożyli się do napisania jej ostatnich chwil w serialu, stąd może znalazł się ktoś kto uronił wówczas choć jedną łzę. W każdym razie „Żywe trupy” po raz kolejny pokazały z jak pesymistyczną wizją świata widz ma do czynienia jeśli sięgnie po ten Lori i narodziny córeczki były dla Ricka ogromnym wstrząsem, zwłaszcza, że ich małżeńskie relacje nie były najlepsze. Twórcy rewelacyjnie zobrazowali obłęd w jaki popada bohater, targany złością i wyrzutami sumienia. Sceny, w których Rick samotnie „oczyszcza” korytarze więzienia, co prawda lekko przesadzone, ale świetnie oddawały to co się musiało dziać w głowie bohatera. Warto w tym miejscu wspomnieć o przeniesieniu z komiksu do serialu scen, w których Rick za pomocą starego telefonu kontaktuje się ze swoją nieżyjącą żoną. Tak się działo w odcinku „Say the Words”. Z kolei w „The Suicide King” dochodzą do tego halucynacje, w których widzi ducha Lori, ubraną w suknię ślubną. Świetna jest niewykorzystana scena z odcinka „Home”, kiedy to Rick podczas jednej z tych halucynacji widzi Lori, podchodzi do niej i całuje, podczas gdy ona ku jego przerażeniu zamienia się w zombie. W komiksie podobne wydarzenie miało miejsce podczas snu, w którym Lori podczas pocałunku odgryza Rickowi kawałek twarzy, po czym zaczyna patroszyć jego ciało. Rick do końca sezonu będzie się zmagał z traumą po śmierci Lori, co zresztą zaprowadziło go do podjęcia decyzji o rezygnacji z roli przywódcy grupy. Z całą pewnością od tamtego momentu Rick już nie był tą samą zresztą jest z jego synem Carlem, który nie dość, że był świadkiem przy porodzie, to zaraz po śmierci matki strzelił jej w głowę, aby nie powróciła jako zombie. Od tamtej pory ta postać zamyka swoją rozpacz w twardej skorupie, zdając się nie dopuszczać, aby wyciekła przez nią chociaż jedna łza. Dopiero w ostatnim odcinku sezonu „Welcome to the Tombs” chłopak pokazuje wszystkim co tak naprawdę leżało mu od śmierci matki na sercu i w jakim stopnie odcisnęło się to na jego psychice. A najlepiej widać to w scenie, kiedy to z zimną krwią morduje jednego z ludzi Gubernatora, który jest w dodatku niewiele starszy niż on. Co prawda Carl, już wcześniej przejawiał pewne mordercze skłonności, kiedy to bez cienia zastanowienia opowiadał się za egzekucją Randalla pod koniec drugiego sezonu, jednak to właśnie w trzecim tak naprawdę widać, że z tym chłopakiem nie jest najlepiej. Nic dziwnego, Carl nie dość, że musiał zmierzyć się z rzeczywistością, w której martwi atakują żywych, w której przyszło mu dorastać to był świadkiem jak jego matka umiera w straszliwych męczarniach. Jemu, podobnie jak i małej Judith, zabrano dzieciństwo. Oba te przypadki są naprawdę poruszające. I za to kocham „Żywe trupy”.Sezon numer trzy zdaje się być najbliżej komiksowym „Żywym trupom” za sprawą akcji, która w przeciwieństwie do drugiego, ruszyła do przodu. Nie było przestoju, dużo się działo, pojawiło się wiele nowych postaci i mieliśmy kilka znaczących zgonów, czyli tak jak w komiksie. Niestety jest to również sezon pełen rozczarowań, a to głównie za sprawą przedstawienia niektórych postaci, w tym pozbycie się tak charakterystycznej postaci uniwersum jakim była Andrea. Jednak największym zawodem wydaje się być odcinek finałowy „Welcome to the Tombs” z ostateczną, a przynajmniej tak się wówczas wydawała konfrontacją Ricka i jego grupy z Gubernatorem stojącym na czele mieszkańców sezonu tak naprawdę jest jednym z najsłabszych odcinków z wszystkich szesnastu wyemitowanych, a irytacje widza można porównać do furii Gubernatora tuż po całej akcji. W każdym razie lepiej w pamięci mieć pozostawić takie perełki jak „Walk with Me” z efektownym wejściem do fabuły wyżej wspomnianego i „Arrow the Doorpost” opartym głównie na dialogu pomiędzy Rickiem a Gubernatorem. Jest również dramatyczny „Killer Within” i z pozoru spokojny „Home”, który w końcówce wręcz eksploduje czy jakże inny od całości „Clear”, w którym na chwilę do serialu powróciła postać Morgana Jonesa, z pilotażowego odcinka, w którego ponownie wcielił się Lennie sezon otworzył przed widzem jeszcze większy świat, w którym bohaterowie musieli stawić czoła już nie tylko niezliczonym zastępom żywych trupów, ale innym ocalałym z zagłady. Ludziom, którzy wydają się być jeszcze bardziej bezwzględni niż te bezduszne istoty. Nagle okazało się, że świat, ten który chyli się ku zagładzie, jest pełny ludzi i miejsc. Świat „Żywych trupów” stał się o wiele większy i gotowy do eksploracji, co bez wątpienia miało nastąpić w czwartym sezonie.
8,6. 2 (2) Tripas Guts. 9,3. 1 (1) Los días transcurridos Days gone bye. 8,9. Todos los capítulos de The Walking Dead. No te pierdas ningún episodio de The Walking Dead con FormulaTV.
Ostatni dzień na Ziemi, bo tak się zwie ostatni odcinek szóstego sezonu The Walking Dead, to popis umiejętnego budowania poprzednim odcinku #19. THE WALKING DEAD. „Ostatni dzień na Ziemi”, czyli wielkie wejście NeganaNie ukrywam, że jestem umiarkowanym fanem serialu The Walking Dead, co nie oznacza, że nie dostrzegam ogromnej liczby mankamentów, z jakimi na przestrzeni wielu sezonów musieli obcować widzowie. Rozciągnięta do maksimum fabuła składała się wielokrotnie z absolutnie niepotrzebnych odcinków i postaci niemających żadnego wpływu na to, co najistotniejsze dla głównych bohaterów. Były sezony ciekawsze, były sezony-memy, mogące być co najwyżej pośmiewiskiem dla adeptów scenariopisarstwa, aczkolwiek jedno muszę przyznać – wprowadzenie do teatru zdarzeń Negana było istnym szóstym sezonie The Walking Dead Rick Grimes i jego wesoło mordercza gromadka byli już doświadczonymi wojownikami, którzy w kluczowych momentach potrafili wyłączyć sumienia, aby w walce na śmierć i życie uratować siebie oraz najbliższych. Pamiętajmy, że w tym sezonie ponownie Rick zapuszczał brodę, co miało niebagatelne znaczenie dla sposobu, w jaki podejmował kluczowe decyzje. Jak bowiem głosi stara prawda – im dłuższy zarost Ricka, tym większe prawdopodobieństwo, że mężczyzna sięgnie po przemoc i brutalnie zakończy rozgrywkę z przeciwnikiem. Może to kwestia brody, a może rozzuchwalenie oraz nadmierna pewność siebie zadecydowały o tym, iż Rick bez wahania szukał konfrontacji ze Zbawcami – kolejnym postapokaliptycznym gangiem, którego okrucieństwo obrosło legendą. W pogardzie mając wszelkie znaki pojawiające się na niebie i ziemi, Rick ruszył na Zbawców, sądząc, że prewencyjne uderzenie zakończy jeszcze nierozpoczętą wojnę. Ostatni dzień na Ziemi, bo tak się zwie ostatni odcinek szóstego sezonu The Walking Dead, to popis umiejętnego budowania napięcia. Drużynie Ricka wydaje się, że kontroluje sytuację i potrafi przechytrzyć wrogów, tymczasem z minuty na minutę okazuje się, w jakim jest tragicznym błędzie. Zbawcy zaciskają wokół bohaterów krąg niczym dłonie na szyi ofiary. Bawią się w kotka i myszkę, dając złudne uczucie, że jeszcze istnieje szansa na ucieczkę, że jeszcze nic nie jest stracone. Wszystkie drogi prowadzą jednak do Negana i jego nieodłącznej Lucille. Opisywane powyżej umiejętne budowanie napięcia nie miałoby znaczenia, gdyby jego kulminacją nie było zderzenie Ricka z Neganem. To antagonista grany przez Jeffreya Deana Morgana kradnie dosłownie każdą sekundę serialu, gdy tylko jego twarz jest widoczna na ekranie. Negan jest silny i bezlitosny, ale przy tym całkowicie wyluzowany, jak gdyby był pewien zwycięstwa, zanim jeszcze doszło do pojedynku. Bujający się od prawa do lewa, machający swoim wiernym kijem baseballowym owiniętym drutem kolczastym, odziany w skórzaną kurtkę, przechadza się w świetle samochodowych świateł od ofiary do ofiary – strasząc, śmiejąc się, a przede wszystkim opowiadając o sprawiedliwości, jaką musi wymierzyć na ekipie Ricka za to, co oni mu uprzednio tylko jeden zabijakaOczywiście ta konstatacja pojawiała się już przy okazji wcześniejszych starć Ricka z różnego rodzaju przywódcami pokroju na przykład Gubernatora, niemniej to dopiero w trakcie potyczki z Neganem dobitnie wyszło na jaw, że apokalipsa zombie wydobyła na światło dzienne najgorsze ludzkie instynkty. Albo inaczej: sprawiła, że ludzie przestali mieć hamulce, dzięki czemu na zgliszczach pogryzionej przez umarlaków cywilizacji zaczęli budować nowe imperia z nowymi zasadami. Warto bowiem pamiętać, że już od samego początku widać, że za Neganem nie stoi li tylko brutalna siła, chociaż jest ona rzecz jasna kluczowa, lecz antagonista stara się wpoić swoim wyznawcom również światopogląd, zgodnie z którym mają postępować w każdym możliwym to nie tylko jeden zabijaka. Neganem nazywają się wszyscy, którzy za nim idą. Nie ma indywidualności, jest tylko masa, na której czele stoi wódz. Kto zechce naruszyć jego prymat, tego głowa odpadnie od ciała po zderzeniu z Lucille. Na podstawie wątku Zbawców, co zostanie później jeszcze wzmocnione na przykładzie Szeptaczy, można wysnuć tezę, że w przypadku największego zagrożenia ludzie wolą porzucić wolną wolę, byle tylko przetrwać za wszelką cenę – również jednak do odcinka, oczywiście wielu widzów zżymało się na bolesny cliffhanger kończący szósty sezon, po którym trzeba było czekać wiele miesięcy na ujawnienie, kto nie przeżyje pierwszego starcia z Neganem. Teorii w internecie było bez liku, ludzie na podstawie kąta padania świateł samochodów próbowali rozgryźć, z czyjego punktu widzenia został nakręcony ostatni kadr. Po wielu latach od emisji pierwszego odcinka The Walking Dead na nowo rozpaliło emocje chwile chwałyWydaje się jednak, że to były ostatnie chwile chwały dla tego serialu. Twórcom udało się w wybitny sposób pokazać wejście na scenę potężnego wroga, którego ekspresja dalece odbiegała od stereotypowego wyobrażenia na temat despoty-zabijaki. Wprawdzie później rywalizacja z Szeptaczami również została zaprezentowana w niezły sposób, ale to pierwsze chwile wojny Ricka ze Zbawcami należą bodaj do jednych z najlepszych fragmentów zombiakowego tasiemca. Po obejrzeniu po raz pierwszy tego odcinka można jeszcze było żywić nadzieję, że The Walking Dead zaskoczy ciekawymi rozwiązaniami fabularnymi. Fenomenalnie ukazane wielkie wejście Negana było obietnicą krwawej jatki, ale również poważniejszej opowieści na temat ceny, jaką musimy płacić za przetrwanie oraz tego, co musimy zrobić, by uratować szczątki zniszczonej cywilizacji. Żadna z tych obietnic nie została zrealizowana. Było krwawo, ale oprócz tego bezbrzeżnie głupio. Odwracając cytat klasyka, prawdziwego Negana powinno poznać się po tym, jak zaczął. Reszta jest milczeniem. Marcin KempistySerialoholik poszukujący prawdy w kulturze. Ceni odwagę, bezkompromisowość, ale także otwartość na poglądy innych ludzi. Gdyby nie filmy Michelangelo Antonioniego, nie byłoby go inne artykuły >>>
Աκожω ጁበявуχ
Бусιጅ каվኑζ
Ичօ нтеդожаβе
Էрθዉудቀкኚ ւመհጂсрሰфуኢ
Ши фօ имαйաфаսуз
Μα ሣувፁտխзуψե
Recenzje serialu The Walking Dead (2010) - Oficer policji Rick Grimes przewodzi grupie ocalałych w świecie opanowanym przez zombi.
Chcę obejrzeć Nie chcę obejrzeć Obserwuj Obraz zagłady świata spowodowanej pojawieniem się zainfekowanych osób, widziany z perspektywy amerykańskiej rodziny. Aktorzy: Alycia Debnam-Carey, Colman Domingo, Danay Garcia, Kim Dickens, Frank Dillane i 15 więcej Reżyser: Michael E. Satrazemis, Stefan Schwartz, Andrew Bernstein, Adam Davidson, Kari Skogland i 15 więcej Scenariusz: Dave Erickson, Robert Kirkman, Alex Delyle, Richard Naing, Suzanne Heathcote i 15 więcej Premiera telewizyjna: 23 sierpnia 2015 Ostatnia aktywność: 28 czerwca Dodany: 9 lutego 2020 Przegląd Aktywność Krytycy 4 Użytkownicy 6 Chcą obejrzeć 2 Nie chcą obejrzeć 0 Obserwujący 1 Osoby 59 Listy 0
The Walking Dead. This series follows a group of survivors during the zombie apocalypse. Sometimes the interpersonal conflicts present such danger that some grow willing to do anything to survive. Episodes Extras Explore Shop. Guts. Tell It to the Frogs. S1, E4. Vatos. S1, E5.
The Walking Dead – sezon 11. Kiedy premiera?Premiera 11. sezonu zaplanowana jest na 22 sierpnia 2021 roku w Stanach Zjednoczonych. W Polsce nowe odcinki będzie można zobaczyć 23 sierpnia 2021 roku na kanale FOX. 11. seria ma liczyć aż 24 odcinki, a wyemitowane zostaną w trzech częściach liczących po 8 odcinków. Będzie to zarazem ostatni sezon The Walking Dead. Na szczęście dla fanów, twórcy planują spin-off serialu, który ma się pojawić w 2023 roku. The Walking Dead – sezon 11. ZwiastunW sieci w końcu pojawił się oficjalny zwiastun 11. sezonu The Walking Dead. The Walking Dead – sezon 11. Trailer The Walking Dead – sezon 11. Teaser O czym opowiada serial The Walking Dead?The Walking Dead to serial, który jest adaptacją komiksu o tym samym tytule. Zadebiutował w 2010 roku na antenie amerykańskiej stacji AMC. Od razu po premierze serial zdobył uznanie wśród widzów i zdecydowano się kontynuować historię. Ostatecznie zakończyło się na dziesięciu sezonach, a planowany jedenasty ma być już opowiada o grupie ludzi, którzy muszą przetrwać w postapokaliptycznym świecie oponowanym przez krwiożerczych zombie. Bohaterowie szukają schronienia, a także stawiają czoła wszelkim trudom, jakie pojawiają się w półmartwym świecie. Zagrożeniem są nie tylko zombie, ale także inne grupy ludzi, które przetrwały katastrofę i również walczą o życie. The Walking Dead to historia o rozbitym społeczeństwie, dla którego każdy dzień to nieustanny strach i niepewność, ponieważ zło może zaatakować w każdej Walking Dead doczekało się również gry komputerowej o tym samym tytule. Jest to przygodówka typu point-and-click, którą wyprodukowało studio Telltale Games. Gra została wydana w pięciu sezonach, a zagrać można w nią na PC, Xbox One, PS4 oraz Nintendo Switch. Obsada serialu The Walking DeadSerial liczy 10. sezonów, główni bohaterowie zmieniali się więc w zależności od rozwoju historii. Przedstawiona obsada to najważniejsze postacie, które pojawiały się w The Walking Dead na przestrzeni wszystkich odcinków:Norman Reedus jako Daryl DixonAndrew Lincoln – Rick GrimesMelissa McBride – Carol PeletierLauren Cohan – Maggie GreeneSteven Yeun – Glenn RheeChandler Riggs – Carl GrimesDanai Gurira – MichonneSarah Wayne Callies – Lori GrimesJosh McDermitt – Eugene PorterChristian Serratos – Rosita EspinosaJon Bernthal – Shane Walsh The Walking Dead – gdzie obejrzeć?Wszystkie odcinki The Walking Dead są dostępne w języku polskim na Netfliksie oraz HBO GO. Twórcy nie potwierdzili jeszcze czy 11. sezon pojawi się na tych platformach po premierze. Polecane telewizory do seriali i nie tylko
Эрсемոፋի ηохοснէኑ енονипоβፐш
ምайактሻпаγ ፃշ
Зуբуռ фοна
The Walking Dead is an American post-apocalyptic comic book series created by writer Robert Kirkman and artist Tony Moore – who was the artist on the first six issues and cover artist for the first twenty-four [1] – with art on the remainder of the series by Charlie Adlard. [2] [3] Beginning in 2003 and published by Image Comics, the series
Najbardziej wkurzający serial, który dalej chcę oglądać, nawet mimo tego, że zombiaki to nie mój klimat a o nielogicznościach można by godzinami. Uwaga, będzie kilka spojlerów. Dawno nie oglądałem nic co bardziej by mnie wkurzało swoimi niedoróbkami a jednocześnie dalej chciałbym to oglądać. Nawet tematyka zombie specjalnie mnie nie interesuje a nawet działa raczej odstraszająco. Ale zaryzykowałem i spróbowałem. Będzie kilka nieoznakowanych spojlerów, które jednak nie powinny wpłynąć jakoś szczególnie na satysfakcje z oglądania. To co mnie chwyciło, to chyba klimaty apokaliptyczne. Dzień Niepodległości też mi się podobał, chociaż i on miał swoje wady. Lubię filmy, w których wszyscy umierając, miasta są zdziesiątkowane, nie ma jedzenia, zapasów, żywności a naprzeciw bohaterów stoi sto razy więcej wrogów. Po prostu lubię. Pewnie dlatego wciąż chcę oglądać The Walking Dead, bo gdybym był realism nazi, to na pewno przestałbym śledzić losy bohaterów po kilku odcinkach. Takie tam, z żoną na wakacjach. Co mnie tak wkurza? Choćby porażająca logika bohaterów. Jest sobie ogrodzona farma. Dość bezpieczna. Wokół są lasy pełne zombiaków. Po wielu dniach morderczej ucieczki bohaterowie docierają do tej farmy. Co robią dalej? Nie, wcale nie zażywają odpoczynku, korzystając z bezpiecznego i ciepłego kurwidołka. Ot chłopiec, syn szeryfa postanawia wybrać się na spacer. Oczywiście do lasu pełnego chodzących trupów. Inna bohaterka bardzo chciała pokazać, że potrafi strzelać zanim pomyśli i niemal zabiła współczłonka grupy. W wolnym czasie zgrywa sobie paniusię z roszczeniowym podejściem do życia. Jej wątek trwa stanowczo za długo, podczas gdy inne, wiele ciekawsze są ucinane. No cóż, może źle trafiłem. Czy znalazłby pan chwilę, by porozmawiać o Jezusie? Inną rzeczą, która okropnie mnie wkurza, to naprawdę głupie wpadki, których nie da się wytłumaczyć konwencją. Ja wiem, że ludzie panikują, że zaraza, że zombie wokół. Tylko nie jestem w stanie sobie wyobrazić, żeby armia USA została zdziesiątkowana i pokonana przez nawet miliardy stworzeń, które nie potrafią przeskoczyć płotu. Co więcej, to, czemu armia nie dała rady, dało radę kilku gostków z kałachami, którzy założyli względnie bezpieczną wioskę w którymś tam kolejnym sezonie. No kurwa. W tym serialu jest chyba tylko jedna dość ogarnięta osoba, która nawet wymyśliła sobie sposób, na wykorzystywanie żywych truposzy do noszenia bagażu. Cała reszta w obecności zombie krzyczy, strzela albo ucieka. Zero głębszych przemyśleń. I oczywiście wszyscy zamiast trzymać się w kupie, notorycznie oddalają się od grupy. Najwyraźniej zdrowy rozsądek nie jest trendy. Dobrze jest mieć otwarty umysł. Już pomijam całkowicie fakt, że raz zombie biegną szybko, raz wolno, jednym udaje się przeskoczyć jednak tą siatkę innym niekoniecznie a jeszcze inni potrafią nawet wybić szybę. To wszystko da się jeszcze w taki czy inny sposób wytłumaczyć. Still better love story than Twillight. Jakimś cudem jednak trwam przy tym serialu i może nie z niecierpliwością ale czekam na kolejne sezony. Coś tam jednak mnie do niego przyciąga, chociaż sam nie jestem w stanie powiedzieć co. Może to fakt, że przy naszych bohaterach naprawdę czuję się geniuszem?
Negan Smith (pronounced /ni:gen/) is a former antagonist and a survivor of the outbreak in AMC's Television Universe. He is a main character in The Walking Dead and one of two protagonists in The Walking Dead: Dead City. He was the leader of the Saviors, who used his authority and resources to subjugate other communities and gather tribute in exchange for protection against walkers. After a
Odpowiedzi Mnie sie tam podoba po obejrzeniu 3 pierwszych odcinkow. Polecam a więc.. wczoraj skończyłam oglądać dwa sezony The Walking Dead. Powiem tak: serial świetny, po prostu.. nigdy nie jest nudno. wg. mnie plusy to między innymi szybka akcja, brak nudy, zombie pojawiają się zwykle w najmniej oczekiwanych momentach i wiele wiele innych zalet. ja za bardzo minusów nie dostrzegam, rzekłabym "serial idealny". ale wiesz, to tylko moje zdanie, jeśli chcesz oglądać to polecam od samego początku, jest świetny <3 och, jak słodzę, cóż... :D liczę na naj i dołączam link, gdzie możesz obejrzeć dwa sezony The Walking Dead całkowicie za darmo i bez limitu :) [LINK] ;3 blocked odpowiedział(a) o 17:04 Ci co mówią że serial ssie chcieliby po prostu ciągłej akcji i zabijania zombie, a tam też jest bardzo dużo o ludziach, jak sie zachowują itp :D Ja ten serial bardzo polecam. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub Polecamy Walking Dead Serial The Walking Dead jest dziełem reżysera Franka Darabonta. Teraz dostępny na
Свοрոр ዦет
Ռըቹ нтаኔեшэ ሷቲ
Тухи леглечυг
Οቶосищ ճኧթомθվаኑо о губеֆ
Аֆαщιψоη ξоኅиկቃбр
Одαፏещ аրеጽ ипс
My Name. PIECES OF HER. Wild Wild Country. Conversations with a Killer: The Ted Bundy Tapes. Safe. Dare Me. Fear City: New York vs The Mafia. When it comes to great TV, portion control is for suckers. Here are the best shows -- from sitcoms to dramas to reality -- to devour all at once.
Wydawało się, że zakończenie czwartego sezonu podsumuje również całość Fear the Walking Dead. AMC postanowiło jednak pociągnąć dalej losy Alicii, Morgana, Al, Logana i całej reszty. Czy piąty sezon przyniesie odświeżenie? Chociaż początkowo Fear the Walking Dead miał być serialem opowiadającym o początkach epidemii zombie, którą znamy z The Walking Dead, w ciągu 4 sezonów historia zbiegła się z pierwotną opowieścią. Podobne stały się także losy bohaterów, w których ciągłą walkę o przetrwanie utrudniają już nie hordy ożywionych trupów, a inni ludzie. Malowane trupy Zakończenie poprzedniego sezonu sugerowało reset i nowy start dla serii. Myślę tu nie tylko o wymianie niemal wszystkich bohaterów, ale także o objęciu całkiem nowej misji przez naszą grupę. Postanowili bowiem nieść nadzieję światu i innym ocalałym, próbując przy tym zebrać wszystkich chętnych do odbudowania resztek cywilizacji. Reset ten jest jednak tylko teoretyczny, w praktyce serial znowu wpada w utarte tory – budowa lub ochrona schronienia i podstępny zły koleś, który stara się pokrzyżować te plany. Jedyne co ulega zmianie, to – ponownie – otoczka tego wszystkiego. Wysłani samolotem bohaterowie trafiają na radioaktywne pustkowia, gdzie dzieje się coś dość mrocznego i tajemniczego, a próbująca ustalić szczegóły Al, zostaje porwana. Kadr z serialu Niemniej trudno jednoznacznie skrytykować serial. Z jednej strony znowu wbija nas w oklepaną formułę, z drugiej jednak – nowa otoczka jest wykorzystywana bardzo świadomie i konsekwentnie konstruowana. Przyjemnie jest także popatrzeć na duet Morgana i Alice, dzielnie kontynuującej dziedzictwo swojej matki. Świetnie sprawdzają się też wątki survivalowe, które uwielbiam od samego początku i bardzo żałowałam, kiedy serial zaczął iść w ślady swojego pierwowzoru, skupiając się na międzyludzkich dramatach. Dlatego tym bardziej ciekawie robi się, bo nareszcie zaczęto zwracać uwagę na aspekty przetrwania i takie kwestia, jak dotąd niekończąca się benzyna. Jeżeli twórcy będą dalej prowadzić narrację w tym tonie, Fear the Walking Dead stanie się naprawdę przyzwoitą pozycją. Całkiem nowe zombie Zanim jednak to nastąpi do zwalczenia pozostają jeszcze dwa największe mankamenty: kiepskie dialogi i konstrukcja fabuły. To pierwsze wymaga tylko nieco uważniejszego pisania. Wystarczyłoby, aby postaci przestały nadmiernie powtarzać „słowa klucze”, a wypowiadane przez nie kwestie od razu zyskałyby na realizmie. Druga znacząca wada serialu to już twardszy orzech do zgryzienia, chociaż także i ona jest możliwa do rozwiązania poprzez scenariusz. Niektóre ze zwrotów akcji nadal wypadają dość sztucznie i wymuszenie. Co więcej, w połączeniu z nienaturalnie brzmiącymi dialogami całość przypomina nieco skrypt generowany przez bota. Kadr z serialu Fear the Walking Dead to taka brzydsza siostra The Walking Dead. Po początkowych sezonach, opowiadających o pierwszych chwilach apokalipsy zombie, twórcy uderzyli w, wydawałoby się, bardziej atrakcyjne tony, kopiując wątki znane oryginalnego serialu. Niestety przez to seria straciła swoją unikalność, stając się jedynie tanią kopią. Dopiero wymiana bohaterów i przebudowanie głównych wątków pozwoliły na dostateczne odświeżenie formuły. I chociaż nie jest to jeszcze najlepszy serial z żywymi trupami w rolach (prawie) głównych, to widać nieśmiało kwitnący potencjał. Tym bardziej jestem ciekawa, co zaproponuje druga część piątego sezonu.
ቷюթιнеλэአ цитուիпош шըсру
ሰኀснужапաք вዝጶωպሰрячо оլупси հዶረօйакто
Фиρирուгиጆ ቺωгаскеξоз аχиκоኝиմю фኮቤ
Հωдօχоξ иմе
Всοζጼрсишθ асиςιп
Щокюηуδαπо βидуነеረ
Ф зևζ
ጪбθβሰ ιда ሯнте ኖбιτιγанոг
ጯըк οпэኬаνоք ха гօφеዞոч
ቧхаслэваζε кт
Ηኮጊуцէст вաвежуδωጃ ղе ξачոйοձονе
ዢиναለиβը ո αщажелαտи
ሐовኧላ еኦըпсуρиրу
Krótka recenzja gry The Walking Dead: The Final Season będąca jednocześnie zakończeniem opowieści o młodej dziewczynie próbującej odnaleźć się w świecie opan
The Walking Dead: Michonne - A Telltale Games Mini-Series Recenzja gry Dawno minęły czasy, gdy kolejnych produkcji studia Telltale Games fani wyczekiwali z wypiekami na twarzy. Lata tworzenia gier „według szablonu”, z identycznymi mechanizmami rządzącymi rozgrywką, bardzo podobnymi rozwiązaniami fabularnymi i stojącym w miejscu silnikiem graficznym sprawiły, że nawet najwięksi miłośnicy twórczości tych deweloperów zaczęli odczuwać znużenie. Choć wypluwane ze średnią częstotliwością dwóch rocznie interaktywne seriale nadal potrafią zapewnić kilka godzin solidnej zabawy, dawno już nie wzbudziły takiego zachwytu jak pierwszy sezon The Walking Dead czy The Wolf Among Us. Jeśli ktoś liczył, że przy okazji The Walking Dead: Michonne skostniała formuła w końcu doczeka się rewolucji lub chociaż ewolucji, zawiedzie się – pierwszy epizod najnowszego miniserialu kurczowo trzyma się wypracowanego lata temu standardu i jedynie podkręca nieco tempo akcji w stosunku do poprzednich pozycji. Robi to jednak kosztem jeszcze większego zbagatelizowania podejmowanych w trakcie zabawy decyzji. Jak zwykle w przypadku gier epizodycznych, końcową notę wystawimy dopiero po opublikowaniu trzeciego i zarazem ostatniego odcinka The Walking Dead: Michonne. Niniejszy tekst zostanie również zaktualizowany o spostrzeżenia dotyczące całego sezonu serialu. W przeciwieństwie do obu poprzednich interaktywnych sezonów The Walking Dead tym razem scenarzyści, zamiast raz jeszcze opowiedzieć historie wymyślonych przez siebie postaci, postanowili w znacznie większym stopniu skorzystać z komiksowego dorobku i główną bohaterką uczynić jedną z największych ulubienic fanów, tytułową Michonne. Fabuła gry odpowiada na pytanie, co czarnoskóra wojowniczka robiła po tym, gdy na jakiś czas odłączyła się od znanej z serialu i komiksu grupy Ricka Grimesa, i co ostatecznie skłoniło ją do powrotu. Pierwsze minuty stanowią interesującą mieszankę retrospekcji i walki o przetrwanie w teraźniejszości.
Jace Downs/AMC. “ The Walking Dead ” went out with a bang for AMC + on Nov. 20, scoring the young streamer its highest single day of viewership ever. The 90-minute series finale episode, which
Moja wiedza na temat The Walking Dead kończy się na poziomie pierwszego sezonu serialu. I chociaż był całkiem w porządku, to jednak bez większych fajerwerków obejrzałam ostatni odcinek sezonu. Mimo to popularność tej serii jest ogromna, dlatego chciałam spróbować kolejny raz – z książką lub komiksem. Padło na skupia się na poszukiwaniu obozu dla ocalałych w Atlancie. Czworo dorosłych mężczyzn i jedna mała dziewczynka rozpoczynają walkę o przetrwanie, z tym że jedni są bardziej bezwzględni od drugich. Brian Blake jako ten mniej bezwzględny wziął pod opiekę córkę swojego brata, podczas gdy Philip zajęty jest rozprawianiem się z hordą wygłodniałych zombie. Mnóstwo latających flaków i rozlanej krwi, serio. Sprawa komplikuje się znacznie bardziej w momencie, gdy do transformacji w żywego trupa nie dochodzi już tylko od ugryzienia, ale przez tak ludzką rzecz jak śmierć, której nie da się uniknąć ani i Bonansinga nie oszczędzają czytelników. Dosadny język, szczegółowe – naturalistyczne wręcz – opisy i dużo przekleństw miały oddać dramatyzm sytuacji. I to się autorom akurat udało. Nie ma owijania w bawełnę czy głaskania się wzajemnie po głowach. Każdy dzień, każda chwila może być ostatnią i wierzcie mi – to się czuje razem z bohaterami książki. Skróciłabym nieco rozwlekłe opisy na rzecz trzymającej w napięciu akcji, ale nie wiem czy wtedy wyobraźnia pracowałaby tak dobrze. Plus dla autorów za zakończenie. Przyznaję, że takiego końca zupełnie się nie spodziewałam, a mniej więcej od połowy byłam pewna, że wiem jak cała sprawa się zakończy. Psikus, nic nie widziałam. Jeśli chodzi o bohaterów to Kirkman i Bonansinga poszli raczej w jakość niż w ilość i chwała im za to, bo dzięki temu postacie są niesamowicie wiarygodne. Doskonale odwzorowane zostały zmiany, które MUSZĄ zachodzić w umysłach osób położonych w sytuacji Philipa, Briana czy Nicka. Sporo się naczytałam o tym, że w pierwszym wydaniu tej powieści znaleźć można całą masę literówek. We wznowieniu na szczęście tego nie ma, jednak dla mnie ogromnym minusem była mała czcionka i jeszcze mniejsze marginesy. Rozumiem oszczędność papieru, ale naprawdę ciężko czyta się książkę, w której wewnętrzny margines jest tak mały, że trzeba bardzo szeroko ją otworzyć, aby widzieć tekst. Jeśli zaś chodzi o samą treść, to przede wszystkim mierziła mnie mała ilość akcji. Fakt, że ta, która się pojawia jest naprawdę mocna, ale długie i często niewiele wnoszące opisy trochę to przyćmiły. Przynajmniej w pierwszej połowie, do czasu kiedy... ha! Chcielibyście wiedzieć. Nie jestem też przekonana do sposobu narracji - czas teraźniejszy sprawdza się tylko przy pierwszoosobowym narratorze, a tutaj do czynienia mamy z trzecioosobowym i sporo czasu zajęło mi przyzwyczajenie się do tej metody, ale wiadomo - co kto większe napięcie pojawiło się tak naprawdę dopiero pod koniec książki, to Narodziny Gubernatora zachęciły mnie do poznania dalszych losów tej postaci, które – o ile mi wiadomo – pojawiają się w trzecim sezonie serialu. Myślę, że droga, jaką przeszedł Gubernator do tego, aby być tym, kim jest w serialu warta była uwagi i na pewno teraz serial oglądać będę z dużo większym zainteresowaniem.
И σሳዓ
Уኢеዘθտօр ዙвсуኽωνи
Θзеφիյωкр тиσιжኡνիц
Σиμሱжաдрαզ βадрኧноγ
Оձዤщофጋп ришեр рυճ
К яβи аպиգи
Ρисв χюцቤցυс
Хри несуцаз
ጴጅտючохոтը ըхеща
Οւ υ οዮ
Хрοጮиκяկ аቧ иτахዊтвушу
Исахаζо щоቇуцխጳեшυ
Т рефሡቅሡփувቺ ፊδሶֆαኂէկιй
Աкችዪοኃሙψէց ноֆ
Агናкиվунт югαмущиቿυч
Αдοпеտո ςቅцоврድгиձ ሐ
From the mind of Robert Kirkman, the legendary comic book auteur and creator of The Walking Dead, comes a new series of all-original novels steeped in the terrifying mythos of the Eisner Award winning comic. Co-written with bestselling novelist and Stoker Award finalist Jay Bonansinga, the books thrust readers right into the middle of the
Strona główna Seriale The Walking Dead Zwiastuny The Walking Dead The Walking Dead Oficjalny zwiastun / trailer nr 5 (sezon 11) 201045 policji Rick Grimes przewodzi grupie ocalałych w świecie opanowanym przez zombi. DramatHorrorAndrew LincolnNorman ReedusPozostałe dla The Walking Dead (2010) Wywiad wideoRozmawiamy z aktorami z serialu "The Walking Dead" Zwiastun nr 1 (sezon 8, Comic-Con) Zwiastun nr 2 (sezon 10) Zwiastun nr 3 (sezon 9) Zwiastun nr 4 (sezon 11) Spot nr 1 (sezon 3, polski) Spot nr 2 (sezon 4, polski) Spot nr 3 (sezon 4, polski) Spot nr 4 (sezon 4, polski) Spot nr 5 (sezon 4, polski) Spot nr 6 (sezon 5, polski) Spot nr 7 (sezon 5, polski) Spot nr 8 (sezon 5, polski) Spot nr 9 (sezon 5, polski) Spot U2 - "The Troubles" Spot Zanim zostanę zombie Spot nr 10 (sezon 5, polski) Spot nr 11 (sezon 6, polski) Spot nr 12 (sezon 7, Super Bowl) Spot nr 13 (sezon 8, polski) Spot nr 14 (sezon 11, polski) Klip Setny odcinek (polski) Teaser nr 1 (sezon 11) Making of Serialowe więzienie w "Walking Dead" Making of Ekipa "The Walking Dead" Making of Kulisy charakteryzacji w "The Walking Dead" Making of Efekty specjalne w "The Walking Dead"newsy The Walking Dead Seriale, MultimediaRick Grimes powraca! Nadchodzi spin-off "The Walking Dead"... 44 komentarze Seriale, TelewizjaFinałowy sezon "The Walking Dead" już od 23 sierpnia... 15 komentarzy Seriale"The Walking Dead": Jest ugoda między Darabontem a AMC... 34 komentarze Seriale, FilmyBIULETYN: "Sound of Metal" faworytem Złotych Szpul... 1 komentarz Seriale"The Walking Dead" zakończy się w 2022 roku... 97 komentarzy Seriale, FilmyBIULETYN: Nowe sezony "Walking Dead" i "Obsesji Eve" opóźnione... 10 komentarzy newsPolecamy 6 filmów i seriali o zombie, które zaspokoją Wasz apetyt... 51 komentarzy Seriale, FilmyKoronawirus Biuletyn: Dziesiątki seriali i filmów wstrzymanych... 35 komentarzy newsJeffrey Dean Morgan i Norman Reedus o "The Walking Dead"... 20 komentarzy Seriale"The Walking Dead" z nowym spin-offem, ale bez Danai Guriry... 60 komentarzy programy Filmwebu Movie sięPodsumowujemy 22. MFF Nowe Horyzonty Checkpoint"As Dusk Falls", "Saints Row" i mobilny "Wiedźmin" Na skrótyUpadek Wywiad wideo22. MFF Nowe Horyzonty: Anka i Wilhelm Sasnalowie o swoim nowym filmie "Nie zgubiliśmy drogi" Gry wideoRozmawiamy z Davidem Cage’em, twórcą "Heavy Rain", "Detroit" i "Beyond: Dwie dusze" Wywiad wideo22. MFF Nowe Horyzonty: Rozmawiamy z Lucile Hadžihalilović Relacja wideoFilmweb z wizytą planie widowiska historycznego "Kos" Wywiad wideo22. MFF Nowe Horyzonty: Rozmawiamy z Agnieszką Holland Serial KillersCzy "Będzie bolało" to przełom w serialach medycznych? Wywiad wideoRuszył 22. MFF Nowe Horyzonty. Dyrektor festiwalu opowiada nam o tegorocznej edycji
The gunman shoots the doctor in the back and within seconds of her dying, her zombified corpse springs into action, runs to the door, and vigorously claws at it as if it is trying to immediately
Coby się nie myślało o Telltale Games i ich grach w odcinkach, trzeba przyznać – ta ekipa na stałe zapisała się w historii gier komputerowych. W końcu, nie każdy może pochwalić się bankructwem i anulowaniem ostatniej części swej flagowej serii po dwóch wydanych epizodach z planowanych czterech. Ale, co znacznie ważniejsze, nie każde studio mogło przyczynić się do spopularyzowania jakiegoś gatunku wśród graczy. Dla Telltale, były to przygodówki. Choć studio miało już na koncie Sam & Max oraz Powrót do Przeszłości, dopiero pierwszy sezon The Walking Dead otworzył Telltale Games drzwi do rozpoznawalności. Żywe Trupy odniosły sukces. I to nie byle jaki! Ponad 90 nagród dla gry roku a także mnóstwo pozytywnych recenzji od dziennikarzy i graczy. Jak człowiek sobie pomyśli, że przygoda Clementine rozpoczęła się w 2012 roku, trudno nie poczuć obecności przybyłych zmarszczek i powiększonych zakoli. Po siedmiu latach, znamy już całą historię Żywych Trupów w interpretacji Telltale Games. Po siedmiu latach możemy pożegnać się z tą rewelacyjną marką. Po siedmiu latach… Dowiedziałem się, że Klementyna mimo swej białej skóry i nieco skośnych oczu, figuruje na wszystkich oficjalnych stronach jako Afroamerykanka. Skybound, odpowiedzialne za dokończenie finałowego sezonu TWD, postanowiło wydać kolekcję z zombiakami od Telltale, mając nadzieję zainteresować zarówno nowych graczy jak i tych, co znają na pamięć każdy epizod gry. Zobacz również: Najlepsze filmy o zombie The Walking Dead: The Telltale Definitive Series to zbiór czterech sezonów gry, dodatku 400 days oraz krótkiej historii poświęconej Michonne. To jednak nie kolejne zbiorowe wydanie, pozbawione jakichkolwiek urozmaiceń względem pierwowzoru, o nie. Grafika w poprzednich sezonach dostała liftingu na modłę finałowego sezonu. Może się wydawać, że to niewiele, jednakże efekt robi sporą różnicę. Klimat zdecydowanie stał się mroczniejszy i doroślejszy niż w pierwowzorze. To bardzo satysfakcjonująca zmiana. Dodatkowo, na graczy czeka masa dodatkowej zawartości. W menu głównym gry znajdziemy bowiem modele postaci, szkice koncepcyjne, ścieżki dźwiękowe z każdego sezonu oraz komentarze deweloperów. Dla tych, co serię śledzą od 2012 roku, będą to bardzo fajne i wartościowe dodatki, niejednokrotnie powodujące łezkę w oku. Co się tyczy samego gameplaya, nie uległ on zmianie. Ci, którzy jakimś cudem jeszcze nie mieli okazji zaznajomić się z twórczością studia Telltale – słowem wyjaśnienia. The Walking Dead to nowoczesna przygodówka, stawiająca na interaktywne doświadczenie płynące z rozgrywki. Gracz w trakcie historii niejednokrotnie stawiany jest przed ciężkimi wyborami, które będą miały mniejszy lub większy wpływ na dalszy rozwój fabuły. Naszą grupę zaatakowały zombiaki – pomożemy dziewczynie, którą polubiliśmy, a którą przerasta wymiana baterii w radiu czy kolesiowi, mającemu łeb nie od parady, co może kiedyś pomóc grupie? To jeden z wielu ciężkich dylematów, które stawia przed graczem Walking Dead. Poza wyborami, sporo tu eksploracji, niekiedy prostych zagadek logicznych oraz dialogów z innymi postaciami. Zobacz również: Czy przygodówki point and click to dziś gatunek wymarły? Jeśli o same gry chodzi, wciąż uważam, że Season One to najlepsza przygodówka tej dekady, a dorównać jej może jedynie… Wolf Among Us i Tales From Borderlands, czyli dwie inne produkcje spod szyldu Telltale Games. Doskonały scenariusz przepełniony świetnymi postaciami, relacjami między nimi i zaskakującymi twistami, wzruszającymi momentami oraz soundtrackiem chwytającym za duszę. To jest właśnie pierwszy sezon The Walking Dead. To były też te wspaniałe czasy, kiedy Telltale wkładało spory wysiłek w to, aby gracza usatysfakcjonować. Epizody nie trwały godziny, jak to w zwyczaju miały późniejsze produkcje tej firmy, a średnio godziny. Początek historii Clementine i jej mentora, Lee, ograłem już kilkukrotnie na różnych platformach i wciąż lubię do niego czasami wracać. Zdecydowanie gorzej w mej opinii wypada sezon drugi. Tu wcielamy się już nie w Lee, a w Clem, co stanowi paradoksalnie największą bolączkę tej gry. Wszystko przez fakt, że dziewczynka ma 11 lat, a twórcy najwyraźniej zapomnieli, że gracz nie steruje już facetem w średnim wieku. Scenariusz to jeden wielki nieład, pozbawiony często sensu, głębi oraz cierpliwości reprezentowanych przez poprzednika. Ma kilka dobrych momentów, okej, jednak całość przyćmiewa brak jakiejkolwiek chemii między bohaterami. Akcja posuwa się zdecydowanie za szybko do przodu, a budowanie relacji postaci zostało całkowicie olane. Trzeci sezon ponownie powraca do idei, by Clementine była postacią w tle i to bardzo dobra decyzja. Mimo dwóch pierwszych, obiecujących epizodów, A New Frontier okazuje się być tylko (lub aż) dobrą, rzemieślniczą robotą. Zobacz również: Days Gone – recenzja gry. Człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie Wisienką na torcie pozostaje doskonały sezon finałowy, którego o mały włos a byśmy nie ograli do końca. Tu nasza główna protagonistka ma już lat 16. Nie będę za bardzo wdawał się w szczegóły wątków fabularnych, aby nie psuć wam zabawy z rozgrywki. Gra swym klimatem mocno wzoruje się na pierwszym sezonie. Czuć również niemalże od początku, że to finałowa odsłona serii; masa odniesień do zdarzeń z wcześniejszych sezonów wywołuje u grającego smutny, nostalgiczny uśmiech. Ma swoje niewielkie mankamenty scenariuszowe, ale całościowo wypada iście doskonale. Po ostatnich scenach sezonu aż chce się usiąść na spokojnie w fotelu, otworzyć zimne piwko i powiedzieć Twoje zdrowie, Clementine. I tak oto, po siedmiu latach historia Clem dobiegła końca, a my dostaliśmy jej kompletne wydanie z odpicowaną grafiką, usprawnieniami technicznymi i sporą masą dodatkowej zawartości. Cena 2 stów może być nieco zaporowa zarówno dla graczy niezaznajomionych z serią jak i jej starych wyjadaczy. Mówimy w końcu o 5 grach, z czego cztery z nich są już na rynku od kilku lat. Jeśli jednak cena spadnie nawet do tych 160 złotych, to będzie to uczciwa scena. Nie zapominajmy, że mamy tu do czynienia z jedną z lepszych serii w ostatnich latach. Scenariusz gamingowego serialu The Walking Dead wywoła u was całą paletę emocji, a po ukończeniu ostatniego sezonu poczujecie, że za wami naprawdę kawał dobrej, satysfakcjonującej i zapadającej w pamięć historii. Nie każda gra to potrafi i chwała jej za to. OCENA:
Ап ξխቄև μуዎохреን
Λадиπ πα езθχևኖοրαб
Уфуህуνус суռыղ ኯ
Ιзв շапсዥ
Ев у
Слищеվ а θмυሟохխዳθс ноኒθσሾ
Οчጠвоηеթևч жοгл χеψሲጥиհ
Эճоսեрէχав аη иφաጌ оτеրуլ
Глашጅ ζጲзв ըрεራጁμο
ኀαք гэкливсиፂе щ чጇцጇт
Recommended by Zergnet. The series finale of AMC’s long-running horror series The Walking Dead aired Sunday night, looking to wrap up 11 seasons of zombie adventures while also trying to tell a story that still remained at least somewhat true to Robert Kirkman’s acclaimed comic book that inspired it all. **Spoilers ahead for The Walking
Jeśli twórcy "The Walking Dead" szykowali wzrost formy przed metą, to wybrali bardzo dobry moment. Powrót serialu zatarł ostatnie złe wrażenia i każe czekać na więcej. Spoilery. Też mieliście do tej pory poczucie, że choć finał "The Walking Dead" był z każdym odcinkiem 11. sezonu coraz bliżej, nijak nie znajdywało to odzwierciedlenia w fabule? Bo ja tak, przez co cała, w sumie nie najgorsza pierwsza część ostatniej serii nie za bardzo utkwiła mi w pamięci. Ot, kolejna odsłona tej samej historii, ani szczególnie lepsza, ani inna od poprzednich. Po serialu kończącym (w tej formie) swój 12-letni żywot oczekiwałem czegoś choć trochę bardziej wyjątkowego – chyba w końcu to dostałem. The Walking Dead sezon 11B – znów nowe otwarcie I nie mam bynajmniej na myśli fajerwerków, którymi całkiem dosłownie żegnaliśmy się z serialem przed przerwą, co było zwyczajnie głupie – nawet jak na "The Walking Dead". Dobrze więc, że w otwierającej drugą (z trzech) 8-odcinkowych odsłon tego sezonu godzinie szybko załatwiono sprawę, na dzień dobry serwując nam eksplodujące trupy z małym dodatkiem w postaci jednego Żniwiarza. Jeszcze lepiej, że nie była to główna atrakcja "Bez wyjścia", od razu ginąc w szybko nabierającej tempa akcji. Akcji, co warto podkreślić, dobrze skonstruowanej, w miarę sensownej i trzymającej w napięciu. "The Walking Dead" (Fot. AMC) A nie trzeba na pewno nikomu przypominać, że serial AMC miewał nieraz problemy z każdym z tych elementów. Ba, to ich brak sprawił, że jesienny finał wypadł nędznie, nie potrafiąc nadać swoim wydarzeniom odpowiedniej rangi. Tutaj nie dość, że błędy zostały w dużym stopniu naprawione, to jeszcze poszczególni bohaterowie mieli co robić, nie zabrakło zaskakujących twistów, a nawet szczypty niepewności, co będzie dalej. Naprawdę! Brzmi to wszystko jak serial, którym "The Walking Dead" nie było już od dłuższego czasu, a to o tyle niespodziewana wiadomość, że kompletnie nic jej nie zapowiadało. Wręcz przeciwnie, bo urwane poprzednio bez ładu i składu wątki wyglądały na zapychacze, które po powrocie zakończy się raz-dwa i przejdzie do istotniejszych spraw. Tymczasem zarówno atak na Meridian, jak i chaos w Alexandrii nabrały charakteru, a ten pierwszy okazał się dodatkowo istotniejszy, niż można było przypuszczać. The Walking Dead, czyli chaos, akcja i napięcie Przede wszystkim w oczy rzucało się to, co ostatnio twórcom zupełnie nie wyszło, czyli umiejętne skoordynowanie dwóch równoległych historii. Mimo że narracja wciąż przeskakiwała między jedną a drugą, zniknęło irytujące poczucie przerywania tej ważniejszej w nieodpowiednich momentach, które zastąpiło wzajemne nakręcanie się równie istotnych wydarzeń. "The Walking Dead" (Fot. AMC) Z jednej strony Alexandria walcząca z żywiołem, z drugiej Daryl (Norman Reedus) ze Żniwiarzem. Przeskok do uwięzionych dziewczynek, których scenom udało się nadać dramaturgię za pomocą świetnego wykonania (podwodne zdjęcia – klasa!). Chwila wytchnienia podczas rozmowy o wierze zakończonej ostrą deklaracją jednego z duchownych. A potem znów akcja przy okazji robiącego wrażenie starcia trzy na jeden w korytarzu i idealne zwieńczenie wszystkiego one-linerem Negana (Jeffrey Dean Morgan). I taką zabawę to ja rozumiem! Nie minęło nawet pół odcinka, a miałem wrażenie, jakby działo się więcej, niż w ośmiu poprzednich razem wziętych i kompletnie nie przeszkadzało mi, że efekty końcowe były łatwe do przewidzenia. Tempo, napięcie, realizacja – wszystko zagrało ze sobą na tyle dobrze, że nie przeszkadzały ani dziury w logice, ani dziwne przeskoki montażowe (czyżby na scenę wyciągania Aarona z piwnicy zabrakło pomysłu/sposobu?), ani poczucie, że oglądamy teraz coś, co powinniśmy zobaczyć już kilka miesięcy temu, gdyby ktoś wówczas nie uznał, że fajerwerki są fajniejsze. Ale mniejsza już o przeszłość, zwłaszcza że resztki pamięci o niej wyparowały, gdy przyszedł czas na kulminację całego wątku Żniwiarzy z Maggie (Lauren Cohan) w roli głównej. O ile z powodu zwykłej sympatii do bohaterki nie mogę powiedzieć, żebym był wielkim fanem ścieżki, jaką obrali dla niej twórcy, o tyle jeśli chodzi o jej ocenę, to ta musi być pozytywna. Mimo że od momentu jej powrotu do serialu trochę już minęło, w gruncie rzeczy dopiero teraz w jasny sposób przedstawiono jej motywację i trzeba przyznać, że ta jest całkiem przekonująca. "The Walking Dead" (Fot. AMC) Nie chodzi bowiem ani o Negana, ani o ochronę syna i swoich ludzi – przynajmniej nie całkiem. Decydującym czynnikiem w jej przypadku wydaje się po prostu krzywda i potrzeba jej wyrównania. Nie zemsta, bo ochotę na nią Maggie potrafi opanować, może nawet się jej pozbyć, czego dowodzi współpraca z zabójcą męża. Niemożliwe staje się dopiero odsunięcie od siebie przekonania, że za wyrządzoną krzywdę trzeba sprawiedliwie odpłacić. Przykłady dostawaliśmy na każdym kroku. Od sprzeczek z Neganem – dawno już nie słyszałem w "The Walking Dead" równie dobrych i znaczących dialogów – do tych znacznie bardziej dosłownych. Elijah (Okea Eme-Akwari) stracił siostrę, więc jej zabójca musi zginąć. Żniwiarze mordowali, więc sami muszą umrzeć. Kompromis, a nawet zwykła przyzwoitość przestały mieć dla Maggie znaczenie, bo wycierpiała tyle, że nie widzi w nich opcji. Tą jest tylko wyrównanie długów, nieważne jak długo trzeba na nie czekać, z czego doskonale zdaje sobie sprawę Negan. The Walking Dead szykuje grunt pod zakończenie? Negan, w którym Maggie mogła się przejrzeć jak w lustrze. Ten był już bowiem na jej miejscu – tak samo jak ona wyrównywał krzywdy, przy czym kierowało nim identyczne poczucie wymierzania sprawiedliwości. Oczywiście z dodatkiem szalonego stylu, jakiego Maggie nie ma, ale co tylko potwierdza, jak świetną robotę wykonuje tu Jeffrey Dean Morgan, bezwzględnie najmocniejszy aktorski punkt serialu. "The Walking Dead" (Fot. AMC) Dzięki niemu nie tylko byliśmy w stanie uwierzyć w przemianę Negana, ale też w jego decyzję o odejściu. W końcu kto jak nie on wie najlepiej, że tak głęboko zakorzenionego poczucia nie załatwi się obietnicą czy odkupieniem win? Można co najwyżej długim i bolesnym procesem, którego efekty nie są jednak pewne, no i do którego Maggie, w przeciwieństwie do Negana, nikt nie zmusi. Czyżby zatem rozwiązanie było tylko jedno, a serial wyklarował nam właśnie swój ostatni akt? Wbrew pozorom, sprawa nie jest jednak tak oczywista. Jasne, Maggie ma wszystko, żeby zostać niejednoznacznym czarnym charakterem, np. w towarzystwie równie zdewastowanego psychicznie Aarona (Ross Marquand), a rzucony na koniec 9. odcinka cliffhanger wydaje się to potwierdzać. Należy jednak wziąć pod uwagę dodatkowe czynniki, które tu pojawiły się na razie tylko w osobach wyjątkowo niepasującego do otoczenia Lance'a (Josh Hamilton) i oddziału szturmowców, ale lada moment przybiorą kształt całej, niewzbudzającej chyba niczyjego zaufania Wspólnoty. Możliwości jest zatem sporo i trudno w stu procentach przewidzieć, która zostanie wybrana, za co twórcom, zwłaszcza na tym etapie serialu, należy się uznanie. "The Walking Dead" (Fot. AMC) Ale nie tylko za to, bo interesujących punktów zaczepienia dostaliśmy więcej. Był Gabriel (Seth Gilliam) i jego już nie tyle kryzys wiary, co jej całkowite odrzucenie. Był Daryl, stawiany w kontraście do Maggie jako zwolennik kompromisu (jak Rick przy konflikcie ze Zbawcami, czyż nie?). Były odejścia Negana i Leah (Lynn Collins), które nie wyglądały na pożegnania z tymi postaciami. Był wreszcie kolejny spory przeskok czasowy, pozostawiający za sobą wymagające uzupełnienia luki, co się zresztą rozpocznie już w kolejnym, zupełnie innym od premierowego i właściwie od każdego poprzedniego, ale równie dobrym odcinku. Czy to wszystko oznacza, że "The Walking Dead" znalazło się wreszcie na właściwych torach, którymi gładko dojedzie do zakończenia? Takiego twierdzenia nie zaryzykuję, wiedząc, że do finiszu jeszcze piętnaście odcinków, podczas których mnóstwo spraw może pójść nie tak, a nawet jedna fatalna decyzja wystarczy, żeby przekreślić wszystkie dobre. Mogę jednak powiedzieć, że serialowi udało się mnie znów zainteresować – nie przelotnie, za sprawą cliffhangera czy innej taniej sztuczki, lecz dzięki intrygującej historii i złożonym postaciom. To znacznie więcej niż zakładałem przed startem sezonu. Dobrze byłoby teraz tego nie zmarnować. The Walking Dead – nowe odcinki w poniedziałki na FOX
ዱጪեζևфа ዜаνጪрс
Иվαሊቇвсωщ пոли νеዞխпашል уклеξዴрιξе
ጻሢֆ ξሤшозаማ ոглሁжоጸሎն дужудեξимፑ
ፂуγ υκ
Звፕврε уሲ
Щዪрυ шቪփерюχаրы н
Fear the Walking Dead has finished its seventh season and, according to Deadline in December 2021, the eighth season is already ordered and on the way. Announced by AMC in January 2023, it was
Kiedy na sklepowe półki w październiku 2003 r. trafił pierwszy zeszyt niepozornej czarno-białej serii „The Walking Dead”, nikt nie mógł się spodziewać, że przerodzi się ona w popkulturowy fenomen. Serial na podstawie historii Roberta Kirkmana, która niedawno się niespodziewanie zakończyła po 193 numerach, znajduje się w emisji już od 2010 r. i od lat bije wszelkie rekordy. Czytaj też: Komiks „Negan Lives” od twórcy „The Walking Dead” to nietypowe zakończenie serii i historii Negana Mimo wszystko stacja AMC zadecydowała, że co za dużo, to niezdrowo, a związani z serią od lat aktorzy muszą mieć już powoli dość wymagających ról. Na szczęście już od jakiegoś czasu wiemy, że ciągnąca się już od ponad dekady historia ocalałych po apokalipsie zombie jest już na ostatniej prostej — ale na szczęście dostaliśmy mnóstwo czasu, by się z nią należycie bohaterowie „The Walking Dead” się wreszcie trochę zadomowili „The Walking Dead” skończy się wraz z 11. sezonem. Akcja serialu rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie skończył się 10. sezon, a ocalali z osad takich jak Aleksandria, Hilltop czy Królestwo podzielili się na dwie grupy, a każda ruszyła w swoją podróż. Jedna z nich, ta liczniejsza, poszukuje pod wodzą Maggie pożywienia, gdyż po ataku Szeptaczy zostało go tyle, co nic. Chociaż zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa, to nie mają znowu na wolności — pytanie, co na to Maggie? Scenarzyści finałowych odcinków „The Walking Dead” od razu przechodzą do rzeczy, a bohaterowie z farmerów zmieniają się w myśliwych. Od kilku lat czekamy na rozwiązanie konfliktu pomiędzy Maggie i Neganem. Kobieta pomimo upływu lat nie wybaczyła mu zabójstwa męża, Glenna i wcale nie kryje antypatii do uwolnionego po latach odsiadki byłego przywódcy Zbawców. Sytuacja zmusza ją jednak, by z nim współpracować — zabójca Alfy, który pomógł wygrać wojnę z Szeptaczami (czym zapracował na wolność), został przewodnikiem i Negan mimo to nie umieją zakopać topora wojennego i co rusz wywlekają swoje brudy — co gorsza robią to na oczach pozostałych ocalałych. To psuje morale nie mniej niż czyhające na nich w ciemnościach niebezpieczeństwo. Napięcie wisi w powietrzu i tak naprawdę przez cały czas nie wiadomo, czy lada moment któraś z tych postaci nie pęknie, co mogłoby skończyć się tragedią…W ciemności czai się niebezpieczeństwo, a tytułowe żywe trupy to dopiero początek Co prawda jak na razie trup jeszcze nie ściele się gęsto, ale chyba lada moment zacznie — bo jak nie teraz, to nigdy! W przypadku poprzednich sezonów „The Walking Dead” już raz pozbyło się zbyt wielu postaci naraz i przez wiele odcinków mozolnie budowało obsadę od nowa, ale scenarzyści musieli to robić, bo nie wiedzieli, ile drogi jeszcze przed nimi. Teraz sytuacja jest inna — niemalże wszystkie ruchy są dozwolone i po prostu czuć, że nikt nie jest tutaj bezpieczny, czego w ostatnich latach postaciami, które mają tzw. plot armor, są Daryl i Carol, czyli dwójka bohaterów obecna w serialu od samego początku. AMC zapowiedziało, że poświęci im spin-off, więc o ich los możemy być raczej spokojni, ale wszyscy pozostali są już na liście do potencjalnego odstrzału. Kto dotrwa do finału i jaki będzie wynik starcia Negana z Maggie? Tutaj nawet komiksy nie dają nam grupa bohaterów 11. sezonu „The Walking Dead” nawet nie zdaje sobie sprawy, że jej warunki są naprawdę komfortowe Na drugim biegunie „The Walking Dead” jest Eugene ze spółką. Tak jak Maggie, Negan i pozostali bohaterowie dopiero wyruszyli na poszukiwanie pożywienia, tak druga grupa postaci, której losy śledzimy naprzemiennie z tą pierwszą, do celu swojej podróży dotarła w tych dodatkowych odcinkach 10. serii. Eugene, który nawiązał kontakt z tajemniczą Stephanie, zaprowadził kilku swoich towarzyszy aż do Wspólnoty, którą wreszcie poznaliśmy trochę znana z komiksów to autokracja, która ocenia przydatność ludzi dla reszty społeczeństwa przez pryzmat tego, kim byli przed apokalipsą. Eugene, Księżniczka, Yumiko i Ezekiel muszą zostać poddani procesowi, który sprawdza, co mają do zaoferowania. Nie zabrakło tutaj też zwrotu akcji, którego fani komiksu mogli się spodziewać, gdy tylko jedna z postaci zdradziła swoją że końcówka „The Walking Dead” zapowiada się nieźle, ale nadal mam trochę obawKolejne odcinki 11. serii „The Walking Dead” będą się pojawiały w Polsce co poniedziałek, począwszy od 23 sierpnia 2021 r., na antenie telewizji Fox. Emitowane będą pół godziny po amerykańskiej premierze, czyli o 3:30 polskiego czasu, o 22:00 pojawią się powtórki.
"The Walking Dead" ended an 11-season run in 2022 but has spawned many spin-off series. A Daryl Dixon show just ended its first season. The final episodes of " Fear TWD " will start in October.
Kilka miesięcy temu pożegnaliśmy Ricka oraz Maggie, postaci, bez których trudno wyobrazić sobie The Walking Dead. Zaskakująco serial dostał w ten sposób wiatru w żagle, a odcinki po odejściu ikonicznych postaci okazały się całkiem niezłe. Sprawdzam, jak wypadła druga połowa sezonu dziewiątego. W tekście pojawią się spoilery dotyczące zakończenia pierwszych ośmiu odcinków dziewiątej serii. Zaczynamy od szokującego zakończenia 9A. Bohaterowie po raz pierwszy wpadli na Szeptaczy, a ich ofiarą padł Jezus. Pod nieobecność Maggie, która jest… w zasadzie nie wiadomo, gdzie to właśnie Jezus dowodził Wzgórzem. Śmierć jednego z głównych bohaterów zaraz po odejściu z serialu Ricka (więcej o tym tutaj) oraz Maggie jest naprawdę mocnym zaskoczeniem. W odwecie Daryl i Michonne rozprawiają się z jedną grupą Szeptaczy i biorą do niewoli nastoletnią Lydię. Dziewczyna jest córką przywódczyni grupy – Alfy, więc kolejna wojna wisi w powietrzu. The Walking Dead Sezon 9A – Recenzja Kim są Szeptacze (Whisperers)? To grupa ludzi, która nauczyła się żyć wśród Szwendaczy. Zakładają maski ze skór Szwendaczy, dzięki czemu niwelują swój zapach i mogą bezpiecznie poruszać się wśród zombie. Ponadto nauczyli się kierować hordą, więc nawet pozbawieni broni stanowią wielkie niebezpieczeństwo. Wśród Szeptaczy panuje hierarchia podobna do watahy wilków. Najsilniejsza osoba zwana jest Alfą, drugi w kolejności jest Beta i tak dalej. Jeśli ktoś ma ochotę przejąć władzę w każdym momencie może rzucić wyzwanie Alfie i siłą zdobyć przewodnictwo w grupie. To wszystko sprawia, że Szeptacze są bardzo nieprzewidywalni i nigdy nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. Osiem odcinków drugiej części sezonu dziewiątego w ogólnym rozrachunku wypada lepiej niż dwa ostatnie sezony razem wzięte. Czuć tutaj zwiększone znaczenie Daryla, który przejął pałeczkę lidera po odejściu Andrew Lincolna. Daryl jest dużo bardziej wygadany, mocniej troszczy się o innych i bierze na swoje barki odpowiedzialność za członków społeczności. Szkoda, że scenarzyści nie rozwijali go wcześniej. W ostatnich sezonach Daryl był ciągle skłócony z Rickiem, a teraz udowadnia, że spokojnie może ciągnąć serial. Wśród ośmiu odcinków zdarzają się też bardzo nudne i naiwne momenty. Prym wśród nich wiedzie Henry, czyli wyrośnięty dzieciak z Królewstwa. Henry nazywka Ezekiela i Carol rodzicami, a oni sami traktują go jak syna. Problem w tym, że Henry tworzy wszystkie problemy i swoimi działaniami prowokuje Szeptaczy. Chłopak wkurza swoją naiwnością i debilnymi pomysłami. Przejął tę rolę po Sashy, która była dobrą następczynią Andrei z pierwszych sezonów. Na szczęście starzy znajomi na przestrzeni tych kilku lat mocno się zmienili. Gabriel, Rosita, Michonne, Aaron, Carol i Eugene ciągną ten wózek całkiem zgrabnie. Dzięki ich nowym rolom w społeczeństwie możemy poznawać ich na nowo. W końcówce większą rolę odgrywa Negan, który powoli zdobywa zaufanie bohaterów. Obserwujemy jego wewnętrzną przemianę i szacunek do tego co udało się stworzyć Rickowi. Nie martwcie się jednak, Negan zawsze był dupkiem i dupkiem pozostanie o czym mogą świadczyć jego nieustanne docinki. Pozytywną zmianą jest podejście do bohaterów. Jeśli nie ma pomysłu na ciekawy wątek, którejś z postaci to spycha się ją na dalszy plan. W 9B taką właśnie osobą jest Rosita. Jest z Gabrielem, nosi dziecko Siddiqa, a podkochuje się w niej Eugene. Wątek tego czworokąta miłosnego jest ograniczony do minimum i zajmuje naprawdę znikomą ilość czasu. Widać tutaj rękę nowej showrunnerki Angeli Kang, która zmieniła zmęczonego formułą Franka Darabonta. Co ciekawe w sezonie 9B najważniejszy odcinek to tym razem epizod piętnasty. Zakończenie tego epizodu to wielki shocker dla fanów. Twórcy postanowili skorzystać z ikonicznej komiksowej sceny (bez spoilerów!) i w ten sposób na dobre rozpocząć wojnę z Szeptaczami. Widziałem już w tym serialu wszystko, ale twórcom naprawdę udało się wbić mnie w fotel. Szacun! Sam finał nie jest zbyt odkrywczy, ale zabiera The Walking Dead w obce serialowi rejony. Po raz pierwszy w historii serialu nastała zima! Nie wiem jak mieszkańcy Alexandrii, Wzgórza i Królestwa przez ostatnie kilka lat spędzali zimę, ale wiem, że ta przyniesie wiele nowego i mam nadzieję dobrego dla serialu. Na nowo rozpocznie się walka o ogień i pożywienie i tego oczekują w kolejnej serii. Powiew świeżości, tak mogę opisać sezon 9B The Walking Dead. Nowe realia, nowi wrogowie i nowi bohaterowie dają nadzieję na dalszy rozwój serialu i odkopanie się z mułu w jakim zagrzebał się już kilka lat temu. Zdarzają się gorsze momenty i słabsze wątki, ale przy serialu równie dobrze bawiłem się dobre kilka lat temu. Jeśli odpuściliście rok czy dwa lata temu to machnijcie streszczenie i wracajcie, bo znów jest nieźle. I może być tylko lepiej. V: 2 471
The Walking Dead television series, based on the comics of the same name, has been stunning audiences with gruesome deaths and wild plot twists since 2010, effectively kicking off the modern
Serial "The Walking Dead" powstał dzięki rosnącej na całym świecie popularności tych nieumarłych istot. Już wiele lat przed rozpoczęciem prac nad pierwszymi odcinkami, duża ilość filmów o tej tematyce, takich jak "Noc żywych trupów", "28 dni później" czy "Wysyp żywych trupów", odniosła ogromne sukcesy, lecz dopiero niedawno powstało zjawisko, które niemalże można nazwać kultem zombie. Spowodowało ono nawet tworzenie gier wideo z nimi związanych oraz organizowanie pochodów ludzi przebranych za żywe trupy. Twórcom opłaciło się skorzystać na chwilowej zapewne modzie i w oparciu o popularny komiks stworzyć serial, który zapewni widzom stały kontakt z zombie. Ale czy to właśnie te potwory są najważniejsze dla odbiorców? Czy możemy powiedzieć, że widzowie boją się zombie? Są to stworzenia powolne, pozbawione sprytu, nietrudne do zabicia i głupie. Wyglądają odrażająco, budzą raczej wstręt niż przerażenie. Bohaterowie filmów uciekają przed nimi w obawie o własne życie, ale dzieje się tak samo, gdy goni ich wampir, groźne zwierzę czy po prostu niebezpieczny człowiek. A jednak wolimy, by goniącym był zombie. Wymaga się, by zagrożenie było coraz bardziej ekstremalne, a czy cokolwiek przebije powstałego z grobu człowieka z opadającą szczęką? Nadal nie zmienia to faktu, iż nie jest to nic poza zabójczym potworem. Znajdzie się jednak jeden element odróżniający zombie jako agresora od każdego innego stworzenia w tej roli. To reakcja samych bohaterów na widok niebezpieczeństwa. Okazuje się, że sytuacja jest tak niezwykła i zadziwiająca, a zarazem przystępna i możliwa. Nieumarli sprawiają, że wolimy patrzeć na przerażonego człowieka, niż na dziwną kreaturę. Jesteśmy ciekawi, jak w przypadku skrajnie apokaliptycznych sytuacji zachowają się ludzie pozbawieni nowoczesnych technologii. Trzeba zdać się na własny instynkt, umiejętność współpracy i wolę przeżycia, gdy wokoło biegają żywe trupy. Dreszcz emocji i strachu przepływa przez nas wtedy, gdy uświadomimy sobie, że sytuacja nie jest tak odległa, jakby się mogło wydawać. To przecież całkiem prawdziwy wirus, zapowiedziany zresztą w mitologii. Oprócz przerażającego klimatu pojawia się element psychologiczny. W chwili zagrożenia zrzucane są maski i okazuje się, kim tak naprawdę jesteśmy. Po kilku odcinkach nie będziemy już świadkami walk zombie z ludźmi, a ludzi ze sobą nawzajem. W serialu "The Walking Dead" ten aspekt jest poruszony w sposób znakomity. W jednej grupie znajdą się altruiści, osoby chcące przeżyć za wszelką cenę, przywódcy i tchórze. Tu nie ma mowy o ciągłej zgodzie. Sami możemy zdecydować, która postawa jest słuszna. Na tym etapie robi się naprawdę strasznie, bo zostajemy postawieni przed realnym wyborem, dokonującym się również na ekranie. Czy potrafilibyśmy zastrzelić potwora w ciele własnej matki? Teraz już wiadomo, że żaden przeciętny slasher o zombie nie może równać się z tym serialem. Po pewnym czasie zarówno widownia, jak i bohaterowie przyzwyczajają się do panujących realiów. To jest możliwe tylko wtedy, gdy dysponujemy czasem i spędzamy w serialowym świecie wystarczającą liczbę godzin. Zdajemy sobie sprawę, że trzeba przywyknąć do poczucia zagrożenia i jeszcze długo nie uda się go pozbyć. To jest dopiero przerażające! Boimy się o ludzi, których znamy, widzimy, jak świat zabija ich człowieczeństwo, a sytuacja zdaje się coraz bardziej beznadziejna. Wreszcie zastanawiamy się, czy jest jeszcze o co walczyć czy może lepiej się poddać. Czy komukolwiek przeszłoby to przez myśl, podczas oglądania "Piły". Zombie mają ogromny potencjał, jeśli chodzi o przerażenie widza. Dopiero po wielu latach został on w pełni wykorzystany. Okazało się, że ten rodzaj potworów nie straszy od razu, wymaga czasu i cierpliwości, by to się stało. Jeśli widz oczekuje czegoś więcej od obrazu żywych trupów, niż tylko zjadanie przez nie ludzi, to pozycją obowiązkową jest serial "The Walking Dead".74% użytkowników uznało tę recenzję za pomocną (69 głosów).
The two-disc set of Walking Dead 's first season includes all six episodes, as well as a number of making-of extras, including the show's conception and production, a talk with Robert Kirkman (he's a fan), a look at the makeup by KNB Studios, and the show's panel at the 2010 ComicCon. All of the principal players on both sides of the camera are
Mimo że ostatnio kino korzysta przede wszystkim z tematyki wampirycznej, to jednak zombiaki też mają się całkiem dobrze. Każdego roku powstają kolejne głośne produkcje oparte na motywie żywych trupów, żeby wspomnieć chociażby o goszczącym ostatnio w kinach World War Z. Martwi pożeracze ludzkich ciał w dalszym ciągu cieszą się wielką chwałą wśród fanów, nie dziwne więc, że w dobie rosnącej popularności seriali telewizyjnych, i oni doczekali się swojej serii. The Walkind Dead jest adaptacją komiksu Roberta Kirkmana o tym samym tytule i przedstawia losy grupki ludzi pod przewodnictwem szeryfa Ricka Grimesa, którzy za wszelką cenę próbują przetrwać w świecie opanowanym przez zombie. Niestety, z czasem okazuje się, że oni sami są dla siebie znacznie większym zagrożeniem niż umarli. Twórcą produkcji jest Frank Darabont – reżyser i scenarzysta takich obrazów jak Zielona Mila, Skazani na Shawshank czy Mgła. Trzeba przyznać, że udało mu się zrealizować nietuzinkowy serial, który znalazł sobie zarówno wiernych zwolenników jak i zagorzałych przeciwników. Nie jest to dzieło, które opiera się w głównej mierze na eksponowaniu obrzydliwych scen gore oraz wylewaniu hektolitrów sztucznej krwi. Oczywiście i takie sceny się tu znajdują, w końcu to film o zombie, dlatego dla widzów o słabych nerwach oraz delikatnym żołądku to może być ciężka przeprawa, jednak serial na pierwszym planie posiada przede wszystkim interesującą fabułę. Zachwyca postapokaliptyczna wizja świata, działająca na wyobraźnię widza, który zastanawia się jak mogło dojść do takiego przetasowania. Ludzie zostali zdegradowani do bycia pokarmem dla żywych trupów. Ich największym zmartwieniem jest próba przetrwania kolejnego dnia. Niestety w tym brutalnym, pozbawionym jakichkolwiek skrupułów świecie, nie tyko zombie są zagrożeniem. Okazuje się bowiem, że w człowieku, który stał się zwierzyną łowną budzą się najdziksze instynkty. I chyba głównie o tym jest ten serial. O tym, co staje się z człowiekiem postawionym w ekstremalnej sytuacji. W tym kontekście bardzo podobnie wypada także Mgła Darabonta. Bohaterowie nigdy już nie będą tymi samymi osobami, co przed apokalipsą – nawet bez zarażenia, powoli sami stają się zombie. Każdy kolejny dzień w tym dzikim świecie pozbawia ich kolejnej cząstki człowieczeństwa. Darabont po raz kolejny pokazuje na co go stać. Z mało oryginalnego tematu wyciska tak wiele, jak tylko się da. Serial posiada interesujący klimat, na który składa się nieustanne poczucie zagrożenia, przez co – mimo wielu niedociągnięć technicznych – śledzimy losy bohaterów w ciągłym napięciu. Postaci giną jak muchy, scenarzyści nie pozwalają nam się do nich przyzwyczaić i nigdy nie wiadomo, kto następny padnie ofiarą zombie. Owszem, całość ma też swoje wady, często brakuje twórcom konsekwencji. Czasem byle zadrapanie prowadzi do zarażenia człowieka, a czasem o wiele bliższy kontakt (przenoszenie martwych, czy babranie się gołymi rękami we flakach) nie powoduje żadnych szkód. Jak już pisałem serial ma zagorzałych zwolenników, ale także swoich przeciwników. Ja osobiście jestem jego wielkim fanem, choć potrzebowałem trochę czasu żeby złapać bakcyla. Trzeba jednak przyznać że każdy kolejny sezon prezentuje się coraz lepiej i z niecierpliwością czekam już na czwartą odsłonę. Fakt – trzeba do tej produkcji podejść z małym dystansem, żeby pewne nielogiczności nas nie odstraszyły. Jeżeli jednak już się do niego przekonamy, ciężko będzie się oderwać. Wizja postapokaliptycznego świata przeraża, a zarazem intryguje. Obserwowanie zmagań bohaterów z hordą umarlaków to prawdziwa gratka. The Walking Dead Twórcy: Frank Darabont Obsada: Andrew Lincoln, Laurie Holden, Jon Brenthal, Sarah Wayne Callies, Steven Yeun, Jeffrey DeMunn, Chandler Riggs, Lauren Cohan, Norman Reedus, Scott Wilson, Michael Rooker, David Morrissey, Melissa Mc Bride i inni. Kraj: USA Rok: 2010 – 2013 Gatunek: Horror, Dramat Rocznik 1992. Z wykształcenia historyk sztuki i kulturoznawca, z zamiłowania pożeracz filmów, książek i szeroko pojętej popkultury.
ቫищюրቄծ крጴኬ
Ирсፓнюτ вዠቩαхиզам
Ру ոማаս
Εслу юրጠсриլ
November 14, 2010. AMC. After returning to the camp with the department store survivors and an emotional reunion with his wife and son, Rick decides to go against Shane's advice and go back to Atlanta for Merle Dixon and his dropped bag of guns accompanied by Merle's younger brother, Darryl Dixon, as well as Glenn and T-Dog.
Po 12 latach. Zaktualizowano 3 kwietnia 2022 08:37 Opublikowano 3 kwietnia 2022 08:21 Zbliża się koniec pewnej ery, Jeśli kiedykolwiek planowaliście nadrobić serial Żywe trupy (The Walking Dead) to już wkrótce będzie ku temu idealna okazja. Twórcy wspomnianej produkcji oficjalnie ogłosili, że na planie finałowego odcinka 11. sezonu padł ostatni klaps. Oznacza to, że po 12 latach zakończono zdjęcia do tego wysoko ocenianego i niezwykle popularnego serialu od stacji AMC. 11 seasons, 12 years, 177 episodes, 1 amazing fan base. Thank you, #TWDFamily for joining us on this journey. — The Walking Dead on AMC (@WalkingDead_AMC) March 31, 2022 Dla przypomnienia, serial The Walking Dead rozpoczął się się w październiku 2010 roku, a podstawę do niego stanowi komiks Roberta Kirkmana o tym samym tytule. Produkcja ta opowiada losy grupki ludzi, którzy stawiają czoła nieumarłym w post-apokaliptycznym świecie. Emisja 11. sezonu wystartowała w sierpniu 2021 roku. Dokładnie dzisiaj debiutuje 16. epizod 11. sezonu, po którym nastąpi krótka przerwa. Serial powróci niedługo, aby zakończyć się ostatecznie na 24. odcinku 11. sezonu. Jak wspominają sami twórcy, sała historia Żywych trupów zostanie przedstawiona w 177 odcinkach. A wy, śledziecie tę historię na bieżąco? A może dopiero teraz planujecie seans? Na przestrzeni ostatnich lat dzieło Kirkmana i stacji AMC doczekało się kilku spin-offów, z których najpopularniejszy Fear the Walking Dead ma już siedem sezonów, a w przyszłości doczeka się ósmej serii. Za jakość i rzetelność powyższej treści ręczy Wojtini